Pogoda potrafi zmieniać się jak w kalejdoskopie. Dopiero co rolnicy wypatrywali deszczowych chmur, ponieważ ich uprawy wysychały, a już w wielu miejscach Polski każda kolejna kropla deszczu zaczyna być poważnym problemem, ponieważ susza zmienia się w podtopienia.
Dotychczas największe ilości deszczu spadły na południowe regiony kraju, wielokrotnie większe niż np. na północnym wschodzie. Jednak niebawem bardzo deszczowo zrobi się również na pozostałym obszarze, także tam, gdzie susza zbiera największe żniwo.
Co najbardziej niepokojące, nie będą to opady o umiarkowanym natężeniu, czyli takie, które niedobór deszczówki mogłyby spokojnie uzupełnić, ale deszcze pochodzenia burzowego, a więc lokalne, ale bardzo intensywne, stwarzające zagrożenie podtopieniami. Zamiast pomóc, mogą rolnikom zaszkodzić.
Z każdym kolejnym dniem zarówno zasięg opadów, jak i ich natężenie będzie się zwiększać. Do opadów przelotnych, a także ciągłych, dołączą te, niesione przez chmury burzowe. W ciągu jednej godziny może spadać nawet 30 mm deszczu, tylko połowa miesięcznej normy. Szczególnie będzie to dotyczyć województw wschodnich, centralnych i północnych.
Do końca tygodnia spadnie przeważnie od 20 do 40 mm deszczu, jednak miejscami na wschodzie, północy i w centrum kraju sumy opadów mogą przekraczać 50 mm, zwłaszcza tam, gdzie przejdą burze. Druga połowa maja też zapowiada się bardzo deszczowo. Spadnie przeważnie powyżej 50 mm deszczu, ale będą miejsca, gdzie będzie go nawet ponad 100 mm.
Polska, obok naszych południowych i wschodnich sąsiadów oraz Bałkanów, znajdzie się wśród najbardziej mokrych regionów Europy, gdzie może dochodzić do podtopień, a także niewykluczone jest zagrożenie powodziowe.
Powodzie szaleją już na Bałkanach
O tym, jak niebezpieczne mogą się okazać ulewy, świadczy kataklizm, z którym walczą w tej chwili mieszkańcy Bośni i Hercegowiny oraz Chorwacji. Wielodniowe obfite deszcze doprowadziły tam do wylania wielu rzek. Pod wodą znalazły się setki zabudowań i kilometry dróg.
W Bośni doszło do osunięć ziemi, które spowodowały uszkodzenie domów i infrastruktury. Nie ma prądu i łączności, odwołano zajęcia w szkołach, zamknięto niektóre zakłady pracy. Mieszkańcy brzegów wzbierających rzek są na bieżąco ewakuowani. Niestety, są ofiary. Trwają poszukiwania 6-letniego chłopca, którego porwał rwący nurt. Próbująca go ratować matka została ranna.
W sąsiedniej Chorwacji fale powodziowe utworzyły się tak szybko, że trzeba było ewakuować 8 turystów z miasta Slunj, którym wielka woda odcięła drogę ucieczki. Prognozy są fatalne, padać będzie przez całą drugą połowę maja, co oznacza pogłębianie się powodzi.
Skąd te deszcze i powodzie?
Kolejnych wiele dni pod znakiem opadów minie w wielu regionach centralnej, południowej i północno-wschodniej części Europy. Przyczyną takiej sytuacji są wyże rozciągające się od Morza Norweskiego i Skandynawii po zachodnią Rosję, które blokują swobodną wędrówkę mokrych układów niżowych z zachodu na wschód.
Część z tych niżów jest spychana na południe kontynentu, gdzie nabiera wilgoci znad wód Morza Śródziemnego. Ich ponowna wędrówka na północ w kierunku regionów centralnych Europy, dodatkowo zwiększa ich wodność na skutek kontrastu termicznego między ciepłym południem a chłodną północą.
Jeśli dodamy do tego ich długotrwałe zaleganie nad jednym obszarem, to mamy do czynienia nie tylko z intensywnymi, ale też długotrwałymi opadami. To sytuacja sprzyjająca zarówno podtopieniom na skutek ograniczonego dopływu deszczówki, jak i w wyniku wylewania wzbierający cieków wodnych.
Jest jednak i dobra wiadomość, ponieważ na przeważającym obszarze Polski mamy niskie, co najwyżej średnie, stany rzek. To oznacza, że jest rezerwa, aby nadmiar spływającej deszczówki nie powodował gwałtownego pogarszania się sytuacji na ogólnokrajową skalę, niż miałoby to miejsce, gdyby stan rzek był wysoki. Okazuje się, że wielotygodniowa susza spełniła łagodzącą rolę.
Powtórka z 2010 roku?
Maj 2010 roku był wyjątkowo deszczowy. Wielu regionach kraju odnotowano wówczas najwyższe sumy opadów dla tego miesiąca w całej historii pomiarów meteorologicznych, które nawet 4-krotnie przekroczyły normy wieloletnie. Doszło do utworzenia się niszczycielskich fal powodziowych.
Ulewy i powodzie towarzyszyły nam aż do września. 9 lat temu sytuacja atmosferyczna nad Europą była bardzo podobna do obecnej. Wówczas również nad wschodnią częścią Europy panowały nietypowo wysokie temperatury. W Rosji wiosna i lato były niezwykle gorące, suche i pełne pożarów wyschniętej roślinności. Powtórka z tego scenariusza zaczyna się realizować.
Powodzie w Europie coraz częstsze
W ostatnich latach powodzie nawiedzały Europę wyjątkowo często. W 2010 roku pod wodą oprócz Polski znalazła się też Austria, Czechy, Niemcy, Serbia, Słowacja, Ukraina i Węgry. Kolejna powódź nawiedziła dorzecze Dunaju w 2013 roku i okazała się największą od co najmniej 512 lat. Zalane zostały znaczne obszary Niemiec, Czech, Austrii, Słowacji, Węgier, Bułgarii i Rumunii.
Zmiany klimatyczne powodują, że w coraz cieplejszej atmosferze może się pomieścić więcej wilgoci, przez co deszcze mogą padać częściej i mogą być bardziej intensywne. To oznacza, że również powodzie mogą się zdarzać częściej i mogą być coraz masywniejsze.
Pojedynczej powodzi uznać za dzieło ocieplania się klimatu nie można, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę ich częstotliwość w Europie na tle ostatnich 10 lat, to już stanowi znacznie bardziej wiarygodne potwierdzenie.
Jak czytamy w raporcie Europejskiej Agencji Środowiska, do 2050 roku szkody materialne i związane z tym koszty z powodu powodzi mogą się zwiększyć aż 5-krotnie. Od 1980 roku na naszym kontynencie odnotowano 3,5 tysiąca powodzi, z czego w samym 2010 roku było ich 321 w 27 krajach.
Wówczas doświadczyliśmy ich również w Polsce i to kilkukrotnie, na wszystkich głównych rzekach. Na niektórych wodowskazach na Wiśle poziom wody osiągał historyczne rekordy. Padły także absolutne rekordy sumy opadów w maju oraz w skali całego 2010 roku, który zapisał się w Polsce jako najbardziej wilgotny co najmniej od końca osiemnastego wieku.
Naukowcy badający problem wskazują na dwie przyczyny coraz częstszego zagrożenia powodziowego. Po pierwsze to anomalie w sumach opadów, które raz są na tyle małe, że powodują susze, a chwilę później pada na tyle mocno, że dochodzi do powodzi. Wahania sum opadów nie są niczym niezwykłym, jednak szybkość z jaką przechodzimy między latami mokrymi a suchymi jest już nietypowa.
Tymczasem drugą przyczyną jest odcinanie rzek od ich naturalnych obszarów zalewowych. Wznosimy budynki tam, gdzie powinno być to zakazane. W biegu Dunaju i Renu tereny zalewowe zostały zmniejszone aż o 80 procent, ponieważ wzniesiono na nich osiedla mieszkaniowe, kosztem zwężenia tzw. międzywala. Co więcej, co piąty Węgier mieszka na obszarze zalewowym.
W efekcie w ciągu następnych 30 lat za 1/5 szkód poczynionych przez powodzie odpowiedzialnych będą intensywne opady deszczu, zaś za aż 4/5 zabudowa i infrastruktura wzniesiona na terenach zalewowych. Problem wydaje się nie do rozwiązania. Znamy go dobrze z naszego podwórka.
Źródło: TwojaPogoda.pl