FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Aleksandra przyniosła nam deszcz, porywisty wiatr, spadek temperatury, a nawet błyskawice

Było ciepło i słonecznie, ale za sprawą Aleksandry zrobiło się ponuro, deszczowo i wietrznie, a przede wszystkim chłodniej. Miejscami nawet przeszły burze. Gdzie opady były największe, a gdzie najmniejsze oraz gdzie zagrzmiało?

Fot. Piotr Wojakowski / TwojaPogoda.pl
Fot. Piotr Wojakowski / TwojaPogoda.pl

Wczoraj (13.11) i minionej nocy z zachodu na wschód kraju przewędrował chłodny front atmosferyczny związany z niżem o imieniu Aleksandra, który dotarł już nad pogranicze Rosji i Finlandii. To za jego sprawą pogoda zmieniła się diametralnie.

Front oddzielał od siebie bardzo ciepłe, jak na listopad, powietrze podzwrotnikowe znad Sahary, od dużo chłodniejszej masy polarno-morskiej, napływającej do nas znad Atlantyku. Ta druga masa przynosi nam dzisiaj (14.11) rześkie i czyste powietrze, już bez smogu.

Najpierw zaczęło padać na Pomorzu, następnie deszczowe chmury przemieściły się w głąb kraju, a najpóźniej dotarły na wschód. Wszędzie popadało, jednak jak zwykle nie w każdym miejscu odnotowano podobną sumę opadów.

Według danych IMGW najwięcej deszczu spadło w północnych regionach, przeważnie od 10 do 20 mm (litrów na metr kwadratowy ziemi). Dla porównania norma dla całego listopada wynosi w regionie około 40 mm, a więc w niecałą dobę spadła nawet połowa miesięcznej normy.

Jednak na przeważającym obszarze sumy opadów były dużo niższe, na ogół nie przekraczały 5 mm, a miejscami na Dolnym Śląsku, Ziemi Łódzkiej i w Wielkopolsce oscylowały poniżej 1 mm. W wielu regionach były to pierwsze większe opady od przełomu października i listopada.

Wraz z deszczem zaczęło też mocniej wiać. Porywy najpierw południowego, a następnie zachodniego wiatru osiągały przeważnie do 30-40 km/h, jednak lokalnie na zachodzie i południu powiało mocniej, do 50-60 km/h. Wiatr nie okazał się jednak niszczycielski.

Temperatura obniżyła się. Spływ chłodniejszej masy sprawił, że zamiast wczorajszych (13.11) nawet 18 stopni na Śląsku i w Małopolsce, dzisiaj (14.11) termometry pokażą na ogół nie więcej niż 10 stopni. Jednak za sprawą dużego zachmurzenia, noc okazała się cieplejsza niż poprzednie, nie było przymrozków, a temperatura spadła przeważnie do 6-8 stopni.

Mieszkańców Ziemi Lubuskiej, a także przyległych obszarów zachodniego Pomorza i Wielkopolski mogły zaskoczyć donośne grzmoty. To oczywiście burze, które powstały w strefie frontu, na styku mas powietrza o zróżnicowanych właściwościach. Uskoki wiatru, obecność prądu strumieniowego i pogłębiona konwekcja, to właśnie sytuacja sprzyjająca występowaniu burz, o każdej porze roku.

Jesienne i zimowe burze charakteryzują się donośniejszymi grzmotami. To efekt niskiej temperatury, w której fale dźwiękowe poruszają po krzywej, w różnych kierunkach i odbijają się od wielu przedmiotów. W ten sposób docierają do obserwatora z wielu stron i są wzmocnione. Jako, że poruszają się wolniej, dłużej też słychać dudnienie.

Letnimi popołudniami, w ciepłym powietrzu, fale dźwiękowe poruszają się zazwyczaj po linii prostej i są słabsze, bo docierają do obserwatora z jednego kierunku. W dodatku poruszają się szybciej niż zimą, więc grzmot szybko przemija.

Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW.

prognoza polsat news