Jeden z mieszkańców kraju południowoczeskiego uwiecznił niecodzienne chmury, które do złudzenia przypominały załamujący się morskie fale podczas sztormu. Choć wydaje się, że obłoki te nie mogą być naturalne, to jednak wyjaśnienie chmurowego tsunami nie zajmuje nawet minuty, bo jest ono stare, jak świat.
Po raz pierwszy opisali ten fenomen już pod koniec dziewiętnastego wieku Lord Kelvin i Hermann von Helmholtz. W myśl zjawiska określanego dzisiaj, na cześć odkrywców, niestabilnością Kelvina-Helmholtza, przepływ poszczególnych warstw powietrza zostaje zakłócony przez przeszkodę. W tym przypadku przez pasmo górskie Szumawa.
Kilka lat temu chmury Kelvina-Helmholtza otrzymały nową oficjalną nazwę „Fluctus” na łamach najnowszego wydania Międzynarodowego Atlasu Chmur. Można je od czasu do czasu podziwiać także nad Polską, głównie nad obszarami górzystymi, ale zdarzają się one również w centralnych regionach kraju.
Wyświetl ten post na Instagramie
Zdjęcie jest szczególnie majestatyczne, ponieważ spiralne chmury widoczne są w pełnej okazałości, dokładnie tak, jak opisali to europejscy naukowcy przeszło stulecie temu, pobudzają one ludzką wyobraźnię.
Źródło: TwojaPogoda.pl