Tegoroczny sezon piekielnych upałów rozpoczął się nadzwyczaj wcześnie, bo już w kwietniu. W północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie temperatura po raz pierwszy sięgała 50 stopni, mimo iż zwykle ma to miejsce dopiero w czerwcu lub lipcu.
Już wtedy było pewne, że czeka nas rekordowy sezon, i to się wkrótce potwierdziło. Mieliśmy historyczne rekordy ciepła w Kanadzie (49,6 stopnia) i we Włoszech (48,8 stopnia). Padły też rekordy miesięczne dla poszczególnych krajów.
Tymczasem w Dolinie Śmierci w Kalifornii 10 lipca zmierzono 54,44 stopnia, czyli nową najwyższą temperaturę w dziejach pomiarów w skali całego świata, o ile rekord z 1913 roku uznajemy za fałszywy z powodu popełnionych wtedy błędów pomiarowych.
Furnace Creek in the Death Valley just recorded +50.0°C (122°F).
— Scott Duncan (@ScottDuncanWX) September 8, 2021
This is the latest 50°C ever recorded worldwide in the season. The western half of North America is extremely hot right now, again... pic.twitter.com/6cfffLbaXi
Nie dość, że sezon wcześnie się rozpoczął i przyniósł serię imponujących rekordów, to jeszcze kończy się najpóźniej w historii. We wspomnianej już Dolinie Śmierci w miniony wtorek (7.09) temperatura sięgnęła w cieniu 50 stopni, po raz ostatni w tym roku.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby tak skrajny żar utrzymywał się aż tak długo. Poprzedni rekord to 6 września zaledwie sprzed roku. Wtedy zmierzono tam 51,7 stopnia. Sezon skrajnych temperatur, powyżej 50 stopni, będzie się systematycznie wydłużał, a w międzyczasie padać będą nowe rekordy ciepła. Na horyzoncie widać już 55 stopni.
Źródło: TwojaPogoda.pl / WMO.