W Polsce nie ma systemu z prawdziwego zdarzenia, który mógłby ostrzegać przed nadejściem trąby powietrznej. Tymczasem jego budowa byłaby wskazana, ponieważ w ciągu ostatniej dekady na skutek tych zjawisk zginęły 3 osoby i były to pierwsze ofiary śmiertelne tornad w Polsce od lat.
Zabójcze trąby powietrzne przetoczyły się w 2008 roku nad Śląskiem i w 2012 roku nad Borami Tucholskimi. Jedna otrzymała kategorię F3, a druga F4, co oznacza wiatr powyżej 300 km/h. Siła tego drugiego tornada jest porównywalna z tymi najpotężniejszymi, które widywane są w USA.
Choć tornada o takiej mocy zdarzają się u nas bardzo rzadko, to jednak za każdym razem powodują zniszczenia i zagrażają zdrowiu oraz życiu ludzkiemu. Nie można ich bagatelizować.
Zjawiska tego typu można z różnym skutkiem przewidywać. Z kilkudniowym wyprzedzeniem potencjalny obszar wystąpienia wskazują mapy prognostyczne, jednak w tym przypadku zawężenie zagrożonego terenu ogranicza się do 200-300 kilometrów, dlatego trudno mówić o dokładności.
Na kilka godzin przed potencjalnym wystąpieniem trąby można śledzić obrazy radarowe ze szczególnym wskazaniem superkomórek burzowych z mezocyklonami. Jednak o faktycznym wystąpieniu tornada zazwyczaj dowiadujemy się, gdy lej sięga już powierzchni ziemi i zaczyna pustoszenie.
Najlepszy system wczesnego ostrzegania opracowali Amerykanie, którzy mieszkają w najbardziej narażonym na tornada kraju na świecie. Dzięki nowoczesnym technologiom między wydaniem ostrzeżenia przed tornadem, a jego uderzeniem, mija średnio 14 minut.
To wystarczy, aby schronić się w bezpiecznym miejscu. Jednak nie zawsze udaje się z tak dużą nawiązką czasu przewidzieć to zjawisko. Najgorzej jest, gdy lej dotknie ziemi na obszarze zaludnionym, wówczas zaczyna pustoszyć niemal od razu, a więc czasu na schronienie się już praktycznie nie ma.
Podczas dwóch ostatnich uderzeń potężnych tornad mieszkańcy zrujnowanych miast mieli nieco więcej niż zwykle czasu na ucieczkę. W przypadku miasta Joplin, w 2011 roku, ostrzeżenie pojawiło się 24 minuty przed uderzeniem tornada, a syreny uruchomiono 17 minut wcześniej. Jednak mieszkańcy zbagatelizowali zagrożenie, czego skutkiem była śmierć ponad 160 osób.
Podobnie było w okolicach Oklahoma City, gdzie ryk syren alarmowych rozległ się 16 minut przed uderzeniem tornada. Niestety mieszkańcy również nie usłuchali i zginęły 24 osoby.
Rozwój techniki pozwala nam coraz to wcześniej przewidywać tornada. Choć najprawdopodobniej jeszcze długo nie uda się nam całkowicie przed nimi zabezpieczyć, to pewne jest, że już teraz słuchanie ostrzeżeń może uratować znacznie więcej ludzi niż ma to miejsce.
Źródło: TwojaPogoda.pl