Powiecie, że akcenty zimowe o tej porze roku wcale nie są takim niezwykłym zjawiskiem, ponieważ w przeszłości zdarzało się, że śnieg padał w kwietniu, a nawet na początku maja, zaś przymrozki towarzyszyły nam aż do „zimnych ogrodników”, czyli do połowy maja.
Jednak w tym sezonie sytuacja znacznie bardziej skomplikowana. Ma to związek oczywiście z najcieplejszą zimą w dziejach meteorologii, która panowała nie tylko w Polsce, ale też w większości regionów Europy.
Brak śniegu i mrozu sprawił, że już w lutym ruszyła wegetacja, która w marcu nabrała tempa. To, co dzieje się teraz na polach uprawnych, przypomina koniec kwietnia, nawet początek maja, a w żadnym razie nie pierwsze dni kwietnia.
Vorst in Polen pic.twitter.com/xNWCUhtcoj
— Fruitteeltonline (@Fruitteelt_onl) March 24, 2020
Trawa na łąkach podrosła tak bardzo, że na dniach krowy wyjdą na pierwszy w tym roku wypas, kilka tygodni wcześniej niż zazwyczaj. W sadach aura również sieje spustoszenie. Kwitną krzewy i drzewa owocowe, również 2-3 tygodnie za wcześnie.
Nic więc dziwnego, że powracające przymrozki stanowią dla nich poważne zagrożenie. Właśnie z takim problemem mierzą się teraz rolnicy i sadownicy w wielu regionów Europy, a zwłaszcza z południa. Chłody wymroziły uprawy na Bałkanach, a dzieła zniszczenia dopełniły obfite opady śniegu.
Prawdziwy kataklizm, w cieniu dziesiątkującego mieszkańców koronawirusa, panuje w północnych regionach Włoch. W Bolonii i Rawennie temperatura spadła nawet do minus 6 stopni. To oznacza największe straty w owocach pestkowych. W tym roku może nie być zbiorów moreli.
Z kolei brzoskwinie, nektaryny, śliwki i kiwi uległy w znacznej mierze zniszczeniu. Wciąż nie wiadomo, co dalej z uprawami gruszek, które też mocno ucierpiały. Niektóre sady odnotowują 100-procentowe straty. Niczego nie uda się zebrać.
Sadownicy próbowali ratować uprawy sztucznie je dogrzewając specjalnymi grzejnikami i paleniskami, ale na niewiele się to zdało, ponieważ spadek temperatury był zbyt duży. Wielu przedsiębiorców straciło dochód przez epidemię koronawirusa, a teraz dołączą do nich także ci, którym aura zniszczyła uprawy.
Obecnie wyjątkowo zimna i śnieżna pogoda daje się we znaki w Hiszpanii i Portugalii. W górzystych regionach spadły znaczne ilości śniegu, paraliżując przy tym ruch drogowy. Rolnicy i sadownicy utracili uprawy, ponieważ temperatura spadła poniżej zera, mimo, że jeszcze nie tak dawno panował pierwszy w tym roku upał.
Przyczyną kosztownej pogody jest ten sam wyż, który ostatnio przynosił nam pogodne niebo, ale też nocny i poranny mróz. Miejscami na południu Polski temperatura spadała do kilkunastu stopni poniżej zera. Jesteśmy w lepszej sytuacji niż sąsiedzi, ponieważ u nas chłody na przełomie marca i kwietnia są zwykle częstsze niż na południu kontynentu.
Jednak, jeśli nie był to pojedynczy incydent, lecz jeszcze w tym miesiącu zdarzać się będą powtórki ze spływu arktycznego chłodu, to i u nas uprawy mogą ulec wymrożeniu, a co za tym idzie, mogą występować problemy z żywnością. Susza może potęgować kryzys. Mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie, zwłaszcza w tak trudnym czasie jakim jest epidemia koronawirusa.
Źródło: TwojaPogoda.pl