FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Cyklon Brendan atakuje Wyspy Brytyjskie. Ktoś musi cierpieć, żeby u nas zima była łagodna

Cyklon imieniem Brendan przynosi huraganowe wiatry, ulewne deszcze, śnieżyce i potężne fale sztormowe na wyspach północnego Atlantyku. Mieszkańcy muszą to znosić, żeby u nas zima pozostała wyjątkowo łagodna. Dlaczego tak się dzieje?

Zdjęcie satelitarne cyklonu Brendan nad Atlantykiem. Fot. NASA.
Zdjęcie satelitarne cyklonu Brendan nad Atlantykiem. Fot. NASA.

Północny Atlantyk tej zimy jest prawdziwą wylęgarnią głębokich układów niskiego ciśnienia, które jeden za drugim przynoszą sztormową pogodę od Grenlandii i Islandii przez Wyspy Brytyjskie i Owcze po norweskie fiordy. Kolejny cyklon właśnie sieje spustoszenie.

Centrum niżu imieniem Brendan znajduje się między Islandią i Wyspami Brytyjskimi. Ciśnienie spadło w nim do około 930 hPa, co czyni go jednym z najniższych w tym sezonie. Izobary są rozłożone bardzo gęsto, a to oznacza duże zróżnicowanie ciśnienia na małym obszarze, czyli bardzo silny przepływ powietrza.

Wiatr na terenie pozbawionym przeszkód terenowych osiąga zawrotną prędkość, o czym świadczy chociażby pomiar w szczytowych partiach pasma Cairngorm w Szkocji. Porywy dochodziły tam już do niemal 200 kilometrów na godzinę. Z podobną prędkością wieje też nad powierzchnią oceanu.

Huraganowy wiatr piętrzy fale sztormowe, które osiągają nawet 15 metrów wysokości. Kilkunastometrowe potwory rozbijają się o skaliste wybrzeża Irlandii i Szkocji. Służby wydały ostrzeżenia przed wiatrem, ale niektórzy zupełnie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia.

Brytyjskie media informują o pewnym lekkomyślnym mężczyźnie, który postanowił wykąpać się w wzburzonym morzu na wysokości miasta Galway w zachodniej Irlandii. Siła fal była jednak tak duża, że śmiałek nie był w stanie wrócić po drabince na wybrzeże. Swój wyczyn mógł przypłacić życiem.

Poza silnym wiatrem niebezpieczne są też opady, zwłaszcza deszczu, które powodują lokalne podtopienia. Na ujściowym odcinku rzek dochodzi zaś do cofki, za sprawą której również pojawiają się zalania niżej położonych obszarów, w tym dróg, posesji i zabudowań.

W Wielkiej Brytanii i Irlandii z powodu niepogody kilkaset tysięcy odbiorców jest pozbawionych prądu. Pojawiają się też problemy w ruchu lotniczym i morskim. Strażacy nieustannie usuwają z dróg i posesji połamane gałęzie. Kierowcy i piesi są uprzedzani, aby zachowali ostrożność w pobliżu drzew.

Na Islandii niż Brendan przynosi śnieżyce. To już kolejne uderzenie ostrej zimy w tym sezonie. Mieszkańcy obawiają się, że gigantyczne zaspy nawiane przez wiatr znów mogą sparaliżować ruch drogowy, nie tylko w miastach, ale też na słynnej islandzkiej pętli drogowej obiegającej wyspę.

To oznacza problemy zarówno dla mieszkańców, jak i turystów. Sytuacja powtarza się za każdym razem, gdy uderza głęboki niż. Śnieg sypie przy podmuchach wiatru przekraczających 100 kilometrów na godzinę. Widoczność spada wówczas niemal do zera.

Chociaż Brendan, podobnie jak poprzedzające go układy niżowe, znajduje się tysiące kilometrów od Polski, to jednak ma on znaczący wpływ na pogodę w naszym kraju. Inicjuje on i wzmacnia cyrkulację strefową. Ciepłe atlantyckie masy powietrza są gnane w głąb kontynentu i dalej na wschód.

Dlatego też zimne powietrze spływające znad Syberii w naszym kierunku, wciąż jest blokowane nad wschodnimi krańcami Europy, z dala od nas. Wyże zagarniające co jakiś czas kontynent, przynoszą nam nie tylko większe rozpogodzenia, ale też pogłębiają to przyjemne styczniowe ciepło.

Póki co nie widać końca dominacji atlantyckich niżów, więc i u nas radykalnych zmian w pogodzie w perspektywie co najmniej następnego tygodnia nie należy się spodziewać. Nadal będzie cieplej niż zwykle w styczniu, bez śniegu, a nawet miejscami bez nocnego mrozu.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news