Jednym z namacalnych skutków postępującego globalnego ocieplenia są kratery, które powstają w dotąd zamarzniętej syberyjskiej ziemi za kołem polarnym. Nazywane są one przez miejscowych „wrotami piekieł” lub „drzwiami do podziemi”, a przez naukowców kraterami termokrasowymi.
Ekipie rosyjskiej telewizji Vesti Yamal, podczas zbierania materiałów do filmu dokumentalnego, całkiem przypadkowo udało się zaobserwować kolejny olbrzymi krater, który powstał w arktycznej glebie na Półwyspie Jamalskim podczas najcieplejszego lata w historii pomiarów.
Ekspedycja naukowa wysłana na pomiary poinformowała, że zapadlisko miało 30 metrów głębokości. Spokojnie zmieściłby się w nim 10-piętrowy wieżowiec. Dron wysłany do wnętrza krateru wykonał mnóstwo zdjęć, z których stworzono jego trójwymiarowy model.
Gigantyczna eksplozja
Wgłębienia i groty powstałe w dolnej części krateru potwierdziły to, co naukowcy wcześniej tylko przypuszczali. Na skutek wzrostu średnich temperatur powietrza na Syberii w wiecznej zmarzlinie pod powierzchnią gleby tworzą się jamy.
Gromadzi się w nich metan, który z czasem powoduje pęcznienie gleby, tworząc na jej powierzchni wybrzuszenie. Guz rośnie aż ulega przerwaniu. Wówczas uwalniający się metan łączy się z tlenem i dochodzi do eksplozji, która ujawnia zapadlisko w postaci krateru.
Podczas powstawania wcześniejszych kraterów mieszkańcy okolicznych wiosek donosili, że słyszeli głośny huk, a następnie zobaczyli, jak w powietrze wzbija się kula ognia i kłęby czarnego dymu. Podczas wybuchu na znaczną odległość rozrzucone zostały grudy ziemi i lodu.
Szalenie groźny metan
Jak wiemy metan jest 20 razy silniejszym gazem dla procesu globalnego cieplenia niż dwutlenek węgla. Kratery metanowe są źródłem emisji tego gazu. Wraz z ocieplaniem się klimatu takich kraterów będzie powstawać coraz więcej, a emisje metanu znacznie wzrosną.
Naukowcy ostrzegają, że zapadająca się ziemia oznacza roztapianie się wiecznej zmarzliny, która może uwolnić na tyle duże ilości metanu, aby nas usmażyć. To swoista reakcja łańcuchowa, ponieważ jedno zjawisko napędza drugie.
Gdy metan dostaje się do ziemskiej atmosfery, to może gwałtownie podnieść średnią globalną temperaturę, a tym samym przyspieszyć globalne ocieplenie. Co więcej, po kilkunastu latach większość metanu utlenia się, pozostawiając dwutlenek węgla, jako jeden z produktów tej reakcji, który potrafi się utrzymywać w atmosferze i oddziaływać na temperaturę znacznie dłużej, nawet całe stulecia.
Metanu jest w atmosferze o całe 150 procent więcej niż jeszcze w czasach przed rewolucją przemysłową. Według naukowców uwalniające się z gleby pokłady dwutlenku węgla i metanu są niczym bomba z opóźnionym zapłonem.
Szacuje się, że w ciągu 20 lat, średnia temperatura w warstwie wiecznej zmarzliny, na głębokości 20 metrów, podniosła się o 2 stopnie. Ustalono też, że leje na największą skalę powstają podczas wyjątkowo ciepłych okresów letnich, gdy średnia temperatura jest wyższa od normy o 5 stopni.
W jednej z publikacji, które znalazły się na łamach pisma „Nature”, naukowcy stwierdzili, że podczas poprzedniego ocieplenia klimatu nastąpił gwałtowny wzrost temperatur, który można tłumaczyć jedynie nagłym uwolnieniem z wiecznej zmarzliny znacznych ilości metanu i dwutlenku węgla. Historia lubi się powtarzać, choć tym razem chyba nikt nie chce, aby to powiedzenie znów się potwierdziło.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Geosciences.