Zmiany klimatyczne stanowią coraz poważniejsze zagrożenie dla Polaków, a to dlatego, że wzrost gospodarczy zwiększa majątek każdego z nas, posiadamy coraz więcej dóbr, a ryzyko kataklizmów, które mogą nam je odebrać, stale rośnie.
Szacuje się, że większość z nas w ciągu swojego życia odczuje ich skutki po kieszeni. Jednym gradobicie lub złamana podczas wichury gałąź zniszczy samochód, innym powódź zaleje dom lub mieszkanie, a jeszcze innym susza może zniszczyć uprawy na polu.
Autorzy pierwszego raportu klimatycznego przygotowanego dla Polskiej Izby Ubezpieczeń na podstawie klęsk żywiołowych z zaledwie ostatnich niecałych 10 lat wskazują, że straty rosną i będą rosnąć, co może się odbić na gospodarce, a więc na nas samych.
Powódź w 2010 roku
Zdecydowanie najbardziej kosztownym i niszczycielskim kataklizmem w tym okresie okazały się powodzie, które wiosną i latem 2010 roku kilkukrotnie nawiedzały miejscowości położone w dolinach polskich rzek, głównie Wisły.
Powódź spowodowała bezpośrednie straty w wysokości 12,8 miliarda złotych, czyli blisko 1 procent PKB. Na tyle wyceniono zniszczony majątek prywatny i publiczny oraz straty w rolnictwie z powodu zalania gruntów ornych i pastwisk. Straty odnotowano głównie w dorzeczu Wisły (9,5 mld zł), a najbardziej dotkniętym regionem była Małopolska (niemal 4 mld zł strat). Do firm ubezpieczeniowych zgłoszono około 270 tysięcy szkód.
Z powodu trzech fal powodziowych poszkodowanych było 24 tysiące rodzin w 14 województwach. Tylko w woj. warmińsko-mazurskim i zachodniopomorskim nie odnotowano strat. Na podstawie dostępnych analiz zasięgu powodzi, danych NIK i IMGW oraz współczynników do szacowania wartości majątku na podstawie rodzaju użytkowania terenu, można oszacować straty z powodu zalania mieszkań i domów na 1,9 miliarda złotych.
Gdyby ta sama powódź wydarzyła się w bieżącym roku, kosztowałaby aż 16,2 mld zł. To o 3,4 mld zł, czyli 20,9% więcej niż w 2010 r. Oszacowany wzrost kosztów wynika przede wszystkim ze zwiększonej wartości majątku prywatnego i publicznego na terenach zagrożonych, na który złożyły się inwestycje firm, samorządów i budżetu centralnego (razem z funduszami UE). Te pieniądze zostały zainwestowane w budynki gospodarcze, maszyny i urządzenia, infrastrukturę drogową, wodną, majątek komunalny itp.
Susza w 2018 roku
Drugim najbardziej kosztownym żywiołem okazała się susza sprzed 2 lat. Wystąpiła ona w drugim najcieplejszym roku (pobił go rok 2019) jaki kiedykolwiek odnotowano w całej historii polskiej meteorologii, której początki sięgają końca osiemnastego wieku.
Susza, która żniwo zaczęła zbierać już wczesną wiosną, a pierwsze jej oznaki widoczne były jeszcze późną jesienią 2017 roku, poczyniła szkody na 3 milionach hektarów gruntów ornych. W przeliczeniu to 30 tysięcy kilometrów kwadratowych, a więc powierzchnia województwa wielkopolskiego.
Utracona wartość dodana brutto w rolnictwie z powodu suszy wyniosła 1,5 miliarda złotych, jednak trzeba dodać do niej jeszcze kolejny miliard złotych, ponieważ miała ona swoje reperkusje także w innych sektorach, związanych z rolnictwem. To stanowi około 0,13% PKB.
Nawałnica w 2017 roku
W sierpniu 2017 roku w pasie od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę po Kujawy i Pomorze Gdańskie przeszły nawałnice, podczas których porywy wiatru mogły dochodzić do nawet 150 km/h. W ich wyniku Lasy Państwowe poniosły najbardziej dotkliwe straty w swojej historii.
Zniszczeniu uległo około 45 tysięcy hektarów lasów. Choć drewno z powalonych drzew nadawało się do sprzedaży, to straty Lasów Państwowych oszacowano na 1 mld zł. Zginęło 6 osób, a ponad 50 zostało rannych. Wiatr uszkodził lub zerwał dachy z prawie 4 tysięcy budynków. Ubezpieczyciele oszacowali wypłaty odszkodowań na 400 milionów zł.
Przymrozki i gradobicia w 2017 roku
Wielkość plonów i opłacalność produkcji rolnej zależy w istotnej mierze od warunków pogodowych. W 2017 roku marzec był wyjątkowo ciepły, co spowodowało wcześniejszy niż zwykle rozwój kwiatów. Podwójna fala mrozów w kwietniu i na początku maja spowodowała masowe zniszczenia pąków kwiatowych, kwiatów oraz zawiązków owoców.
Dodatkowo jakość owoców była niższa niż zwykle, ponieważ część sadowników w reakcji na spodziewane niskie plony zrezygnowała ze stosowania oprysków, uznając to za nieopłacalne. Znaczne straty spowodowały też gradobicia, które uszkodziły jabłka w sadach. Jabłka takie nadawały się jedynie do przetwórstwa przemysłowego i mogły być sprzedane po niższej cenie niż owoce do bezpośredniej konsumpcji. Straty wyniosły aż 45 milionów złotych.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Polska Izba Ubezpieczeń.