Amerykańscy meteorolodzy grzmieli, że w tym roku tropikalne cyklony będą wyjątkowo liczne, a dziesiątki milionów mieszkańców południowych i wschodnich wybrzeży Stanów Zjednoczonych oraz krajów Ameryki Środkowej, w tym Karaibów, czeka katastrofa.
Prognozowano od 14 do 21 nazwanych sztormów (norma to 12), od 6 do 10 huraganów (norma do 6) oraz od 3 do 6 silnych huraganów co najmniej trzeciej kategorii (norma to 3). Znacznie wyższe niż zazwyczaj określono też ryzyko, że silny huragan uderzy w wybrzeża USA.
Tymczasem do tej pory narodziły się tylko trzy cyklony, w dodatku żaden z nich nie okazał się na tyle silny, aby przeobrazić się w huragan. Co więcej, ostatni cyklon, imieniem Colin, rozpadł się 3 lipca. To oznacza, że od półtora miesiąca na Atlantyku panuje cisza.
Jest to cisza niezwykła, ponieważ jak informuje ekspert od tropikalnych cyklonów Philip Klotzbach z Uniwersytetu Kolorado, ostatni raz ani jednego cyklonu między 3 lipca a 16 sierpnia nie odnotowano w 1999 roku. Tym samym dzieje się to po raz pierwszy w tym stuleciu.
Meteorolodzy jednak przestrzegają, że podobnie, jak miało to miejsce 23 lata temu, tak i tym razem, może być to zaledwie przysłowiowa cisza przed burzą. Tamten sezon zakończył się aż 12 cyklonami, w tym 8 huraganami, a więc jak na tamte lata był bardzo aktywny.
Narodzinom cyklonów powinna sprzyjać wyjątkowo przedłużająca się anomalia La Niña, która zwykle staje się kołem napędowym tych zjawisk nad wodami Zatoki Meksykańskiej. Meteorolodzy wyjaśniają, że cyklony hamowane są przez wyjątkowo częsty napływ suchego i pełnego pyłu powietrza znad Sahary, które ochładza powietrze i powierzchnię wody.
Tymczasem sezon na te zjawiska powinien właśnie wkraczać w doroczne apogeum. Trwa on zwykle od drugiej połowy sierpnia do połowy października z największym natężeniem cyklonów w pierwszej połowie września. W tym sezonie może przebiegać inaczej, ale nikt nie potrafi powiedzieć jak.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NHC.