W mieście odciętym od świata, położonym 300 kilometrów na północ od koła polarnego, przez znaczną część roku pogrążonym w ciemnościach i siarczystych mrozach, z wyjątkowo skażonym powietrzem, doszło do kolejnej katastrofy.
Tym razem wybuchły pożary. Jeden z nich okazał się bardzo rozległy, ponieważ objął niemal kilometr kwadratowy wysypiska odpadów komunalnych. Miasto natychmiast spowiły kłęby szarego, toksycznego dymu.
Mieszkańcom zalecono pozostanie w domach oraz zamknięcie i uszczelnienie okien i drzwi, aby efekty spalania nie wnikały do ich wnętrz. Chociaż ludność jest przyzwyczajona do wdychania trujących substancji, wiele osób skarżyło się na problemy z oddychaniem.
Władze tradycyjnie ujawniły, co było przyczyną klęski ekologicznej z dużym opóźnieniem. Jakby tego było mało, to jeszcze oświadczyły, że poziom gazów i pyłów w powietrzu nie przekroczył dopuszczalnego maksymalnego poziomu.
Jednak trzeba pamiętać, że normy stężenia substancji toksycznych nie są przestrzegane, mieszkańcy są na co dzień oszukiwani i nie mogą liczyć na rzetelne informacje o skażeniu powietrza, którym oddychają.
To właśnie z powodu potwornego skażenia miasto owiane jest złą sławą. Liczne zakłady przemysłowe emitują toksyczne gazy na potęgę, nie przejmując się zdrowiem i życiem mieszkańców. Ci ściągają z najdalszych zakątków Rosji, bo za pracę w kombinatach płacą tam najlepiej w całym kraju.
Norylski Nikiel emituje każdego roku szokujące 2 miliony ton dwutlenku siarki. Właśnie dlatego miasto nazywane jest „sztucznym wulkanem”. W tym wywołującym ciarki określeniu nie ma za grosz przesady, jeśli porównamy emisję z tą pochodzącą z ostatnich erupcji naturalnych wulkanów.
Okazuje się, że Norylsk wyemitował więcej siarki niż erupcje wulkanów na Tonga i Wyspach Kanaryjskich razem wzięte. Zimą zupełnie zwyczajnym zjawiskiem jest czarny śnieg, dlatego dzieciom zakazuje się lepienia bałwanów.
Nie pierwsza katastrofa ekologiczna
W 2020 roku w wyniku uszkodzenia zbiornika z olejem napędowym na terenie elektrociepłowni nr 3, do miejscowych rzek, stawów i jezior wyciekło ponad 20 tysięcy ton niebezpiecznej substancji, która stanowiła zapasowe paliwo dla elektrowni w przypadku odcięcia dostaw gazu ziemnego.
Zdjęcia satelitarne pokazywały jednoznacznie, że skażenie było olbrzymie. Miejscowe cieki wodne i zbiorniki zmieniły barwę na czerwoną. Apokaliptyczne sceny uświadomiły nam, jak człowiek potrafi zniszczyć środowisko naturalne na obrzeżach Arktyki, w wydawałoby się dotąd najbardziej nieskażonym miejscu na świecie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / RT.