W niedzielę (7.11) najzimniejszym miejscem na północnej półkuli była baza polarna Summit Camp, położona w samym sercu lądolodu Grenlandii. Na wysokości 3208 metrów temperatura spadła do minus 55,6 stopnia. To jak dotychczas największy mróz od początku tego sezonu.
Jednak prawdziwa zima dopiero się rozpoczyna. Temperatury będą jeszcze niższe. Do rekordu wszech czasów jeszcze daleko. 21 lutego 2002 roku odnotowano tam aż minus 63,3 stopnia. Z kolei 22 grudnia 1991 roku automatyczna stacja meteorologiczna w bazie wojskowej Klinck, na południe od Summit Camp, odnotowała aż minus 69,6 stopnia.
Nie tylko obecnie, ale również na tle ostatnich wielu lat jest to najzimniejsze miejsce na północnej półkuli, zimniejsze nawet od Syberii, która całkiem niedawno, po dokładnych analizach naukowych, straciła te „zaszczytne” miano.
Summit Camp ostatnio pojawiał się na czołówkach serwisów informacyjnych, ponieważ po raz pierwszy w historii odnotowano tam opady deszczu, które świadczą o tym, że klimat na Grenlandii błyskawicznie się ociepla.
14 sierpnia deszczu spadło aż 7 miliardów ton, głównie w zachodniej i południowej części paku lodowego. Jak poinformowali obserwatorzy pogodowi, na powierzchni śniegu zaczęły się tworzyć cienkie warstwy kryształków lodu, gdy deszcz przymarzał do śniegu. Zjawisko to nazywamy oblodzeniem.
Jak informuje Nature Communications, w latach 2011-2020 na Grenlandii stopniało 3,5 biliona ton pokrywy lodowej. Według badań naukowców z Uniwersytetu w Leeds, zjawisko to wzrosło o 21 procent w ciągu ostatnich 40 lat.
Źródło: TwojaPogoda.pl / WMO.