Niewielki układ niskiego ciśnienia, który został zablokowany przez wyże nad rejonem Morza Czarnego, przynosi potężne ulewy pochodzenia burzowego na Krymie, półwyspie anektowanym przez Rosję.
Wystarczyła jedna stacjonarna komórka burzowa, aby w zaledwie jedną noc spadło dwukrotnie więcej deszczu niż powinno przez cały miesiąc. Taka ulewa zwykle zdarza się raz na stulecie. Jej skutki okazały się dramatyczne.
Nastąpiło gwałtowne wezbranie rzek, które wylewając, zalały wiele miejscowości, a ulice Jałty i Kerczu zmieniły w rwące potoki. Pod wodą znalazły się posesje, zabudowania i parkingi podziemne. Prąd przestał płynąć do 3 tysięcy odbiorców, a ujęcia wody pitnej uległy skażeniu.
Niestety, jest ofiara. Z zalanych budynków, niektórych nawet na wysokość drugiego piętra, ewakuowano 50 osób, ale nie do wszystkich dotarła pomoc, jedna osoba utonęła. Ofiar śmiertelnych może być więcej, ponieważ władze ukrywają aktualne dane.
Sytuacja przerosła władze, które ogłosiły stan wyjątkowy i zamknęły wjazd i wyjazd z Jałty. Wezwano na pomoc mieszkańcom marynarkę wojenną Rosji, a także zwrócono się do Władimira Putina o pomoc finansową dla poszkodowanych rodzin.
Burze i ulewy dotychczas dały się we znaki nie tylko na Krymie, ale też na Kaukazie. W Dagestanie doszło do masowych osunięć ziemi, które odcięły od świata wiele wiosek położonych w górach. W Machaczkale piorun śmiertelnie poraził dziewczynkę stojącą w otwartym oknie.
Układ niżowy, który na zdjęciach satelitarnych przypomina ślimak układający się na kształt litery „6”, będzie przynosić ulewne deszcze nie tylko na Krymie, ale też na przyległych obszarach Ukrainy, w Mołdawii, Rumunii i Bułgarii do końca tygodnia.
Źródło: TwojaPogoda.pl / RT.