Pierwsze ostrzeżenie pojawiło się w lipcu 2019 roku, gdy Kalifornię nawiedził największy wstrząs od 20 lat. Już wtedy mieszkańcy uświadomili sobie, że naukowcy mają rację i nie należy ignorować ich przewidywań.
W ostatnich dniach pojawił się kolejny sygnał, że potężne trzęsienie ziemi, które może zrujnować słoneczny stan, zdarzyć się może w każdej chwili, i to w najmniej spodziewanym momencie. Dwukrotnie seria wstrząsów nawiedziła południowe brzegi jeziora Salton.
Najsilniejszy wstrząs miał siłę M4.6, a jego epicentrum zlokalizowane było nieopodal miasta Niland w hrabstwie Imperial. Pozostałe trzęsienia miał na ogół ok. M3.0. Nie spowodowały szkód, ale przestraszyły mieszkańców, którzy donosili o drżących ścianach i szybkach w oknach, kołyszących się żyrandolach i spadających z półek lżejszych przedmiotach.
Kilka dni wcześniej podobny rój wstrząsów odnotowano nieco na południe. Wtedy najsilniejszy wstrząs miał siłę nawet M5.3. Według sejsmologów ze Służby Geologicznej Stanów Zjednoczonych (USGS) jeszcze silniejsze wstrząsy, dochodzące do M6.0, zdarzają się tam średnio co 30-40 lat. Ostatnio miały miejsce w 1978 roku.
Do wstrząsów doszło w bliskiej odległości od południowego krańca słynnego uskoku Św. Andrzeja (San Andreas), który ciągnie się w kierunku Los Angeles i San Francisco, i jest odpowiedzialny za najpotężniejsze i zarazem najbardziej niszczycielskie trzęsienia ziemi w historii Kalifornii. Sejsmolodzy twierdzą, że ostatnie roje trzęsień zbliżają się w stronę uskoku, ale jeszcze nie znajdują się w tzw. strefie wpływu.
Odliczanie do kataklizmu
Co roku mieszkańcy Kalifornii i sąsiednich stanów przechodzą masowe ćwiczenia na wypadek olbrzymiego trzęsienia ziemi, które według naukowców ma nawiedzić zachodnie krańce Stanów Zjednoczonych z 99-procentowym prawdopodobieństwem w ciągu następnych 20 lat.
Wiadomo, że wstrząs nadejdzie, jednak nie wiemy dokładnie kiedy. Nie sposób bowiem określić dnia, ani godziny. Co ciekawe, wstrząs nie będzie należeć do najpotężniejszych w historii sejsmologii, ponieważ wstrząs przekraczający M8.0 w Kalifornii w całej historii osadnictwa jeszcze się nie zdarzył.
Nie ma więc mowy o wstrząsach rzędu M9.0 i większych, jak miało to miejsce np. w 2004 roku na Indonezji czy też w 2013 roku w Japonii. Jednak, jak podkreślają naukowcy, wstrząsy o sile M7.0 czy M8.0 potrafią być wystarczająco niszczycielskie w skutkach.
Miasta w gruzach
Eksperci z zakresu budownictwa są zdania, że w samym Los Angeles wstrząs jest w stanie zniszczyć ponad tysiąc budynków wzniesionych z płyty betonowej, a także setki innych, które powstały w czasie, gdy prawo budowlane było znacznie mniej restrykcyjne wobec skutków trzęsień ziemi, a dotychczas nie zostały one zmodernizowane.
Nawet najmniej niepokojące scenariusze wskazują, że runie co najmniej 50 budynków wielopiętrowych, w gruzach których może zginąć od kilkuset do kilku tysięcy ludzi, a drugie tyle odnieść poważne obrażenia.
Przynajmniej od półwiecza władze miasta próbowały naciskać na właścicieli najbardziej zagrożonych budynków, aby odpowiednio je zabezpieczyli, ponieważ obecna technologia pozwala na takie działania prewencyjne. Jednak w większości przypadków próby wywierania presji skończyły się bez rezultatu.
Niewiele pomogło nawet wytypowanie konkretnych budynków do modernizacji. Spośród 68 budynków znajdujących się na liście tych najbardziej niebezpiecznych, udało się wzmocnić zaledwie 7, a to stanowczo zbyt mało, aby można było mówić o wzmocnieniu bezpieczeństwa.
Co ciekawe, najwięcej takich budynków znajduje się w dzielnicy Hollywood, w tym przy najbardziej reprezentacyjnych ulicach Hollywood Boulevard i Vine Street. Do pilnej modernizacji jest przeszło 30 procent budynków sprzed lat 80. ubiegłego wieku.
Wielki exodus
Wynika z tego, że w trzęsieniu legnie w gruzach bardzo wiele budynków i konieczna będzie masowa akcja ratownicza. Gdzie podzieje się tysiące ludzi, którzy stracą dach nad głową? Centra ewakuacyjne z pewnością będą przepełnione.
Dlatego też opracowywane są plany utworzenia centr humanitarnych na terenach pustynnych, a także w sąsiednich stanach. Mieszkańcy Arizony są już po specjalnym szkoleniu. Służby publiczne ćwiczyły przyjmowanie uchodźców z pogrążonej w chaosie Kalifornii.
Muszą one udzielić pomocy w postaci bezpiecznego schronienia oraz zapewnić żywność, wodę pitną i opiekę medyczną uchodźcom, których liczba może sięgać nawet pół miliona. To logistyczny koszmar, z którym trudno będzie sobie poradzić.
Większość symulacji tego, co stanie się podczas wstrząsu ziemi, opiera się na faktycznych szkodach poczynionych przez poprzednie trzęsienia. Jedno z najpotężniejszych nawiedziło San Francisco w 1906 roku. Wtedy w gruzowiska zamieniło się aż 80 procent miasta, a zginęło 6 tysięcy mieszkańców.
Kataklizm ten statystycznie prezentuje się przerażająco, a nie można zapominać, że przez ponad 100 lat liczba mieszkańców San Francisco wzrosła prawie trzykrotnie. Z kolei cały obszar metropolitalny zamieszkuje już prawie 9 milionów ludzi, co daje mu 5. miejsce w USA.
Kalifornia z całą pewnością dużo straci w wyniku kataklizmu. Jest obecnie najbogatszym stanem w USA, a jeśli porównać jej produkt stanowy brutto do produktów krajowych brutto, to znalazłaby się zaraz za pięcioma najbogatszymi krajami. Po kataklizmie może się to zmienić.
Źródło: TwojaPogoda.pl / USGS.