Ostatnie dni przynoszą mróz zarówno nocami, jak i w ciągu dnia, i to na przeważającym obszarze Polski. Jednak nie wszędzie jest on równie intensywny. Największy mróz panuje na północnym wschodzie oraz na terenach górzystych. Najmniejszy mróz mamy z kolei nad samym Bałtykiem.
Minionej nocy (16/17.01) w tym samym czasie, gdy na Mazurach było nawet minus 27 stopni, to na zachodnim krańcu wybrzeża temperatura nie spadła poniżej minus 2 stopni. Z kolei wczoraj (16.01) w najcieplejszym momencie dnia na Suwalszczyźnie było minus 11 stopni, tymczasem w Kołobrzegu, Ustce i Łebie termometry pokazały plus 2 stopnie.
Łagodzący wpływ Bałtyku najbardziej odczuwany jest na linii wybrzeża. Dlatego też od kilku dni to właśnie wybrzeże, a nie Śląsk i Małopolska, jest najcieplejszym miejscem w naszym kraju. Przykładowo w Świnoujściu mróz panował w tym sezonie przez niecałe 15 dni. Dla porównania w Warszawie występował dotąd trzykrotnie częściej.
Wybrzeże podczas panowania arktycznych mrozów prawie zawsze jest najcieplejszym regionem w naszym kraju. To zasługa wpływu Morza Bałtyckiego, którego wody są obecnie znacznie cieplejsze od powietrza. Woda w morzu u wybrzeży Polski ma 3-4 stopnie i jest cieplejsza niż zwykle o tej porze roku.
Przy dużych różnicach temperatury woda morska oddaje ciepło, co powoduje powstawanie gęstych mgieł morskich. Sprzyja też tworzeniu się chmur niosących obfite opady śniegu, co nazywamy „efektem morza”. Dla wszystkich nielubiących zimy stanowi to pewien mankament, który może się okazać kłopotliwy.
Czasem zdarza się, że w kilkadziesiąt godzin potrafi spaść nawet 20-30 cm śniegu. Jednak w ogólnym rozrachunku zimy na Pomorzu nie są wcale śnieżne. Wynika to z faktu, że śnieg spadły, nawet w dużych ilościach, co nie jest częstym zjawiskiem, szybko się roztapia wraz z odwilżami.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.