FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Potwór nad Atlantykiem. Ciśnienie spadło do 920 hPa i jest jednym z najniższych w historii pomiarów

Nad północnym Atlantykiem panuje potężny niż Wiktoria, w którego centrum ciśnienie spadło do jednego z najniższych poziomów w historii pomiarów. Nie dość, że przynosi nam silny wiatr i wyjątkowo wysoką temperaturę, to jeszcze nie dopuszcza do nas zimy.

Głęboki niż Wiktoria u południowych wybrzeży Islandii. Fot. Veðurstofa Íslands.
Głęboki niż Wiktoria u południowych wybrzeży Islandii. Fot. Veðurstofa Íslands.

W ostatnich tygodniach głębokich układów niżowych nad północnymi krańcami Atlantyku nie brakowało. Każdy kolejny był potężniejszy od poprzedniego. Kwestią czasu było tylko narodzenie się takiego układu, który zaskoczyłby nawet najstarszych stażem meteorologów.

Naszym oczom na zdjęciach satelitarnych ukazało się właśnie prawdziwe monstrum. To niż imieniem Wiktoria (w Wielkiej Brytanii nazywany Dennis), który przynosi porywisty wiatr na obszarze o powierzchni przeszło 20 milionów kilometrów kwadratowych. Żeby okrążyć cały układ trzeba pokonać dystans ponad 17 tysięcy kilometrów!

Silny wiatr, chwilami o huraganowych podmuchach, a na morzu sztorm, szaleją od Grenlandii i Islandii przez Wyspy Brytyjskie po całą zachodnią, środkową i północną Europę. Na lądzie najmocniej dotychczas powiało w Szkocji, gdzie poryw osiągnął 180 km/h. Na morzu z kolei fale mają 13-15 metrów wysokości.

Najbardziej imponujące jest jednak ciśnienie, które w samym centrum tego niżu, znajdującego się u południowych wybrzeży Islandii, spadło w sobotni (15.02) wieczór do 920 hPa i jest jednym z najniższych w historii pomiarów na północnym Atlantyku. Tak niskiego nie było od 27 lat, a dokładniej od 10 stycznia 1993 roku.

Wtedy niemal w tym samym miejscu znajdował się najgłębszy niż jaki odnotowano przynajmniej od 1822 roku. Ciśnienie w jego centrum spadło do 913-914 hPa. Nadano mu imię Braer od nazwy tankowca, który podczas potężnego sztormu rozbił się o skaliste wybrzeże Szetlandów. Doszło do wycieku ponad 80 tysięcy ton oleju opałowego.

Układ niżowy był tak rozległy, że przynosił w tym samym czasie wichury nie tylko w Europie, ale również po drugiej stronie Atlantyku, na wschodnich wybrzeżach Kanady. W Szkocji odnotowano największe porywy na lądzie, które dochodziły do 194 km/h.

Zdjęcie satelitarne niżu Braer z 10 stycznia 1993 roku. Fot. EUMETSAT / Meteosat-4.

Tak głębokie układy niskiego ciśnienia powstają na skutek bardzo dużego kontrastu termicznego między zaciąganym od północy zimnym powietrzem arktycznym a dużo cieplejszym powietrzem podzwrotnikowym z południa. Wraz z pogłębianiem się niżu zwiększa się gradient ciśnienia do nawet ponad 50 hPa na dystansie niecałego tysiąca kilometrów.

Im większe jest zróżnicowanie ciśnienia na małym obszarze (im izobary ciśnienia na mapie są bardziej ściśnięte), tym gwałtowniejszy jest przepływ powietrza, a więc wiatru. Gdy jeszcze nakłada się na to obniżający się prąd strumieniowy przekraczający prędkość 200 km/h, mamy przepis na tzw. perfekcyjny sztorm.

Na szczęście tak głębokie niże do życia potrzebują energii z pary wodnej unoszącej się nad otwartymi akwenami, dlatego docierając nad ląd, błyskawicznie słabną. Gdyby tak potężny niż dotarł nad południowy Bałtyk, to mielibyśmy w całej Polsce wichury przekraczające 120 km/h. Zniszczenia byłyby katastrofalne.

Dotychczas najgłębszy niż jaki nawiedził nasz kraj w historii pomiarów obniżył ciśnienie do 960 hPa. Miało to miejsce w styczniu 1931 roku na najdalej wysuniętym na północ odcinku wybrzeża. W okresie powojennym najniższe ciśnienie zmierzono 26 lutego 1989 roku, podobnie jak tym razem, w wyjątkowo łagodną zimę. W Szczecinie barometry pokazały wówczas 965,2 hPa.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news