Do pierwszej od 43 lat erupcji wulkanu Taal na Filipinach doszło 12 stycznia. Od tego czasu swoje domy położone u stóp niebezpiecznej góry opuściło już ponad 150 tysięcy ludzi. Opadające gorące popioły zniszczyły wiele zabudowań. W różnym stopniu ucierpiało 200 tysięcy mieszkańców.
Skala kataklizmu może się zwiększyć, ponieważ wulkan grozi potężną erupcją. Z tego powodu naukowcy wraz z obroną cywilną zdecydowali się nazakać ewakuację wszystkich ludzi w promieniu 15 kilometrów od wulkanicznego krateru.
Jeśli dojdzie do erupcji, a co za tym idzie, produkcji lawy, laharów i popiołów, strefa ewakuacji może zostać rozszerzona i objąć w najczarniejszym scenariuszu nawet pół miliona ludzi. Warto przy okazji podkreślić, że wulkan znajduje się zaledwie 60 kilometrów od Manili, stolicy Filipin, zamieszkiwanej przez 25 milionów osób.
Zapowiedzią rychłej erupcji mogą być głębokie szczeliny w ziemi, które pojawiły się zaraz po pierwszym wybuchu. Ciągną się one na setki metrów, uszkadzając drogi, szlaki kolejowe, sieć energetyczną i zabudowania.
Szczeliny powstały w wyniku wstrząsów ziemi, które wciąż się nasilają. Każdej doby notuje się ich od 500 do 700. Ich intensywność nie jest bardzo duża, jednak w przypadku tych najsilniejszych dochodzi do około M4.
Zagrożenie stanowi nie tylko sam wyrzut popiołów i gazów, a także spływające po stokach wulkanicznych potoki lawy i lahary, lecz również tsunami, które może zostać wyzwolone na jeziorze kalderowym w trakcie erupcji.
Setki ludzi, które mieszkały nad brzegami jeziora, w bezpośredniej odległości od krateru wulkanicznego, szybko nie wrócą do swoich domów. Jeśli dojdzie do erupcji, stracą oni nie tylko dach nad głową, ale też dobytek całego życia, którego nie zdążyli ze sobą zabrać podczas ewakuacji.
Źródło: TwojaPogoda.pl