W ostatnich sezonach pożarowych w Kalifornii ogień trawił rekordowe powierzchnie stanu. Niestety, wiele osób przypłaciło to życiem, a jeszcze więcej całym dobytkiem. W tym sezonie pożary ogarnęły Los Angeles i okolice, a więc wyjątkowo gęsto zaludniony obszar.
Władze zdecydowały się na wprowadzenie stanu wyjątkowego, ponieważ znad szczytów górskich ku dolinom zaczął wiać wiatr typu fenowego (znany nam jako halny) zwany Santa Ana, który nie tylko osusza, ale też ogrzewa powietrze. Jego porywy w najbliższym czasie będą dochodzić do 120 km/h.
To doskonałe warunki do błyskawicznego rozprzestrzeniania się pożarów. Ogień osiągający temperaturę około tysiąca stopni, może przemieszczać się z zawrotną prędkością, nie dając czasu na ewakuację zaskoczonym mieszkańcom. Dotychczas w hrabstwie Los Angeles i Sonoma ewakuowano ze swych domów rekordowe na tle historii aż 200 tysięcy ludzi.
Pożar strawił domy m.in. w Pacific Palisades, luksusowej dzielnicy mieszkaniowej Miasta Aniołów, położonej między górami Santa Monica a Pacyfikiem. W środku nocy bogacze uciekali w pośpiechu, zabierając ze sobą tylko to, co mieli pod ręką. Z ich posiadłości pozostały tylko tlące się zgliszcza.
W poniedziałek (28.10) kolejny duży pożar wybuchł w sąsiednim Brentwood. Ogień zagroził kierowcom przemierzającym autostradę nr 405, dlatego popularna arteria została zamknięta dla ruchu. Żywioł zbliżył się do Getty Center, największego w południowej Kalifornii muzeum sztuki. Nakazano ewakuację ludności. Wśród osób, które musiały opuścić swoje domy, znalazły się takie sławy jak Arnold Schwarzenegger i LeBron James.
Uszkodzona została sieć energetyczna, w wyniku czego bez prądu jest bardzo wiele domów, budynków użyteczności publicznej i zakładów pracy. Z powodu huraganowego wiatru spodziewane są dalsze przerwy w dostawach energii nawet do 2,5 miliona gospodarstw domowych.
Jak bardzo niebezpieczne są uszkodzenia linii energetycznych podczas porywistego wiatru Santa Ana, świadczy pożar, który przed rokiem otrzymał miano największego w historii Kalifornii. Zginęło w nim aż 85 osób. Źródłem żywiołu był spięcie wywołane przez zerwaną linię energetyczną.
Sytuację poprawić mogą tylko deszcze, i to ulewne, które jednak w najbliższych tygodniach mogą nie nadejść. Corocznie jesienią mieszkańcy Kalifornii, uwielbiający słoneczną pogodę, czekają na zbawienne opady, pierwsze od pół roku, które zwilżają roślinność i ograniczają zagrożenie pożarowe.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Los Angeles Times.
