FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Wulkan Stromboli znów wybuchł. Turyści uciekali w panice przed goniącą ich czarną chmurą

Mimo, że wulkan Stromboli w ostatnich tygodniach wybuchał kilkukrotnie, nadal był chętnie odwiedzany przez turystów, którzy nie zdawali sobie sprawy z czyhającego na nich zagrożenia. Ostatnia erupcja mogła znów doprowadzić do tragedii.

Chmura piroklastyczna z wulkanu Stromboli przesuwa się nad morzem. Fot. YouTube / La Repubblica.
Chmura piroklastyczna z wulkanu Stromboli przesuwa się nad morzem. Fot. YouTube / La Repubblica.

W środę (28.08) doszło do kolejnej erupcji wulkanu Stromboli, położonego na wyspie o tej samej nazwie w archipelagu Wysp Liparyjskich we Włoszech. Chociaż stale zamieszkujących wyspę około 600 osób jest przyzwyczajonych do erupcji, to jednak prawie zawsze są one bardzo słabe.

Na początku lipca było jednak inaczej, ponieważ erupcja okazała się najpotężniejszą od 12 lat. 35-letni włoski turysta, który znajdował się zbyt blisko krateru, zginął przygnieciony kamieniem wyrzuconym z wnętrza wulkanu. 3 turystów, którzy uciekali do łodzi, doznało obrażeń.

Leżeliśmy na plaży zachwycając się błękitem morza i widokiem wyrastających z niego wulkanicznych wysp, aż nagle wszystko zaczęło drżeć. W jednej chwili ukazał się czarny słup popiołów, który przysłonił Słońce, zapadły ciemności. Nikt nie wiedział, co robić, zaczęliśmy uciekać do naszej łodzi - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl Pan Krzysztof, turysta z Polski, który podczas lipcowej erupcji wypoczywał na wyspie Stromboli.

Ostatnia erupcja była najsilniejszą od niemal 2 miesięcy. Podobnie, jak wtedy, pióropusz popiołów wzbił się na wysokość 2 kilometrów. Z krateru zaczęły być wyrzucane kamienie, które przeraziły turystów. Wybuchła panika. Turyści zaczęli uciekać do łodzi zacumowanych na wybrzeżu.

Na nagraniach zamieszczonych w sieci widoczne są łodzie z dużą prędkością oddalające się od wulkanicznej wyspy, gonione przez olbrzymią czarną chmurę piroklastyczną pełną popiołów, pyłów i kamieni, niektórych wielkości samochodu.

Mieszkańcy natychmiast zaczęli pakować najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać z domów. Doszło do pożarów wyschniętej roślinności, które zagrażały zabudowaniom. Kolejna erupcja wulkanu Stromboli jest tylko kwestią czasu. Może do niej dość niemal w każdej chwili, dlatego do wyspy lepiej się nie zbliżać.

Wulkan pozostaje aktywny co najmniej od 350 roku przed naszą erą. Ostatnia duża erupcja miała jednak miejsce w lutym 2007 roku. Wcześniej w grudniu 2002 roku fragment wulkanu runął do morza wywołują tsunami, które zniszczyło porty i zabudowania w miejscowościach Stromboli i Ginostra. Rannych zostało kilka osób.

Nie tylko Stromboli dotkliwie daje o sobie znać mieszkańcom Włoch i odwiedzającym ten kraj turystom. Z drzemki przebudziła się też Etna, największy wulkan w całej Europie, który góruje nad sycylijską Katanią.

Erupcje Etny coraz gwałtowniejsze

Etna zaczęła wyrzucać ze swoich licznych kraterów popioły i lawę. Na szczęście nie ma zagrożenia dla mieszkańców, ale zakazano podchodzenia do głównej części wulkanu na mniej niż kilka kilometrów. Erupcje Etny są ostatnio coraz częstsze i silniejsze.

Naukowcy są zdania, że może to zwiastować nadchodzącą większą erupcję, która może stanowić zagrożenie dla mieszkańców miejscowości położonych między wschodnimi podnóżami wulkanu a wybrzeżem Morza Śródziemnego. Mogą tam wówczas schodzić potoki lawy.

Za pomocą bardzo drobiazgowych pomiarów wykonanych przy użyciu GPS-a wykazano, że południowo-wschodnia flanka wulkanu przesuwa się w stronę morza od co najmniej 30 lat. Wędrówka ściany wulkanu w latach 2001-2012 postępowała o 14 milimetrów każdego roku.

Gdy południowo-wschodnia ściana osunie się do Morza Śródziemnego, gigantyczne masy ziemi wpadając do wody mogą wywołać olbrzymie tsunami, które rozejdzie się po całym Morzu Śródziemnym i zdewastuje wybrzeża wszystkich położonych nad nim krajów.

Kolejny przebudzi się Wezuwiusz?

Po erupcjach dwóch spośród trzech aktywnych wulkanów, Włosi z niepokojem spoglądają na Wezuwiusz górujący nad Neapolem. Ostatnia jego erupcja miała miejsce podczas drugiej wojny światowej i powinna była nastąpić, jak zazwyczaj miało to miejsce, mniej więcej po upływie 30 lat.

Gęsto zaludnione podnóża wulkanu Wezuwiusz we Włoszech. Fot. Twitter.

Tak się jednak nie stało, dlatego naukowcy nie mają dobrych wieści. Wulkan, który może w jednej chwili zmieść z powierzchni ziemi Neapol zamieszkiwany przez kilka milionów ludzi, może się zbudzić w każdej chwili, zupełnie bez ostrzeżenia, podobnie jak Stromboli.

O tyle, o ile 600 osób udało się ewakuowano w miarę szybko, to w przypadku Wezuwiusza ewakuacja milionów ludzi będzie logistycznym horrorem. Wszyscy mają nadzieję, że jeśli dojdzie do wybuchu, to będzie on słaby. Ludzie jednak swoje, a natura swoje.

Źródło: TwojaPogoda.pl / RAI 24.

prognoza polsat news