FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Tegoroczny maj zapamiętamy na długo. Był nie tylko wyjątkowo zimny, ale miejscami też bardzo mokry

Dawno nie mieliśmy tak paskudnego maja. Niebo bardzo często się chmurzyło, w dodatku w części kraju nieustannie padało aż doszło do podtopień. Najgorsza jednak okazała się temperatura, która przez wiele dni przypominała kwiecień, a nawet marzec.

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Jeszcze w marcu ostrzegaliśmy, że ani kwiecień ani też maj nie będą tak ciepłe, jak przed rokiem, gdy wyjątkowo nas uraczyły słońcem i wysokimi temperaturami. Wtedy jednak były one najcieplejszymi w całej ponad 200-letniej historii pomiarów meteorologicznych.

W tym roku okazały się dużo chłodniejsze, zwłaszcza maj, który aż do samego końca przynosi nam rozkapryszoną aurę, objawiającą się nie tylko częstymi opadami, ale też chociażby przymrozkami. Druga połowa miesiąca była jeszcze w miarę znośna, jednak to, co działo się w pierwszej, wołało o pomstę do nieba.

Aż do 17 maja nie było ani jednego dnia ze średnią temperaturą ogólnokrajową powyżej normy wieloletniej. Było zimno, a w niektóre dni nawet bardzo zimno. W pierwszym tygodniu średnia temperatura spadła do zaledwie 6 stopni. Blisko połowy miesiąca wcale cieplej nie było, 7 stopni.

Ostatecznie maj kończy się oczywiście poniżej normy z wieloletnia, i to o całe 1,2 stopnia. Zdecydowanie największa anomalia chłodu panowała dotychczas na zachodzie i południu kraju, a zwłaszcza na Śląsku, gdzie temperatura sięgnęła 2,5 stopnia poniżej normy. Tak zimnego maja nie było tam od 9 lat, a przecież jest to zwykle najcieplejszy region w naszym kraju.

Mniej dokuczliwie temperatura dała się we znaki na krańcach północnych i wschodnich, gdzie oscylowała blisko normy wieloletniej. W tych miejscach maj jest zwykle najchłodniejszy.

Po bardzo suchym kwietniu, który w północnych regionach miejscami w ogóle nie przyniósł deszczu, maj już od samego początku zaczął się zapisywać bardzo mokro. Przykładowo w Olsztynie na Warmii, w którym w kwietniu nie spadła kropla deszczu, w maju suma opadów sięgnęła aż 135 mm. Biorąc pod uwagę normę wieloletnią rzędu 58 mm, została ona przekroczona przeszło dwukrotnie.

Olsztyn nie był jednak najbardziej deszczową miejscowością. Tej należy szukać na południu kraju, gdzie w ciągu tylko jednej doby potrafiło spaść nawet ponad 130 mm deszczu. To oczywiście skończyło się podtopieniami, które zmusiły dziesiątki rodzin do opuszczenia swych zalanych domów. Pod wodą znalazły się drogi, pola uprawne i budynki użyteczności publicznej.

Wśród większych miast najwięcej deszczu spadło w Krakowie - 122 mm, w Kielcach - 126 mm i w Katowicach - 140 mm. Jednak o wiele większe sumy opadów zmierzono w Tarnowie - 172 mm i w Krośnie - 178 mm, a w rekordowo deszczowej Bielsko-Białej spadły aż 272 mm deszczu.

W tym ostatnim mieście przez cały miesiąc bez deszczu minęło zaledwie 7 dni, z kolei zdarzało się, że padało przez 8 dni z rzędu. W pobliskich Wilkowicach przerwaniem groził zbiornik wodny, którego korpus przypominał galaretę. Nic dziwnego, że mieszkańcy nie chcą już słyszeć o deszczu.

Jednak nie wszędzie maj okazał się aż tak mokry. Im dalej na północ, tym deszczu spadło mniej. W wielu miejscach na Pomorzu suma opadów sięga dotychczas tylko 35 mm, co oznacza, że norma wieloletnia na poziomie 40-45 mm nie została jeszcze przekroczona i już nie zostanie. Tam maj będzie pod względem opadów w normie lub lekko poniżej niej.

Doliczając do tego kwietniowe sumy opadów, które były astronomicznie niskie, to rysuje się nam obraz kontynuacji posuchy lub nawet suszy. Trudno w to uwierzyć, ale kontrast pogodowy jest tak duży na dystansie pół tysiąca kilometrów, że między północną a południową Polską mamy jednocześnie suszę i powodzie. Przed takim podziałem ostrzegaliśmy jeszcze na początku wiosny i nasza prognoza właśnie się potwierdza.

Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW.

prognoza polsat news