Nasi czytelnicy informują, że pierwsze w tym roku boćki wróciły właśnie w swe rodzinne strony. Jedne ptaki odbudowują gniazda uszkodzone podczas jesieni i zimy, inne oczekują przylotu swoich partnerek.
Jednak największa grupa bocianów dopiero zaczęła opuszczać Czarny Ląd. Miejsce ich pobytu jest w czasie rzeczywistym śledzone przez polskich naukowców za pomocą specjalnych lokalizatorów, w które wyposażyli oni grupę kontrolną tych ptaków.
Wiemy, że zimowały one na południe od równika, w środkowej i środkowo-wschodniej Afryce, gdzie raczyły się w ostatnich miesiącach ulubionymi gatunkami żab, chrząszczy, świerszczy, dżdżownic, a także owadów. Od kilku dni największa grupa boćków kieruje się na północ ku Europie.
Nie znają one kalendarza, a mimo to są niezwykle punktualne, ponieważ sygnałem do opuszczenia zimowiska są zbliżające się od południa chmury mokrego monsunu. W momencie, kiedy zaczyna padać deszcz, bociany masowo wylatują w stronę Starego Kontynentu.
Najwcześniej przylatują te, które zdążyły już odchować potomstwo. Te, dla których miejscem zimowania są podmokłe obszary Tanzanii i Kenii, wylatują zazwyczaj począwszy od połowy lutego, aby przylecieć do nas w sam raz na początek astronomicznej i kalendarzowej wiosny.
Najpóźniejsze przyloty bocianów, głównie z Republiki Południowej Afryki, które do pokonania mają nawet ponad 8 tysięcy kilometrów, są spodziewane do połowy maja. To, jak wcześnie do nas przylecą pierwsze boćki, nie ma więc związku z tym, kiedy zjawi się u nas wiosna. Szacuje się, że w tym sezonie do Polski przyleci około 50 tysięcy par bocianich.
Niestety, podczas lotu bociany wielokrotnie będą musiały znosić kaprysy pogody, które będą wydłużać ich podróż. Dziennie biało-czarne ptaki są w stanie przelecieć około 700 kilometrów, jednak zwykle pokonują znacznie mniejsze odległości.
Układy niskiego ciśnienia wędrujące nad południem Europy stanowią dla nich największe zagrożenie. Podczas burz, ulew i wichur ginie najwięcej bocianów. Niestety, obecnie pogoda w tym regionie nie dopisuje. Najgorzej jest w pasie od Grecji po Bliski Wschód, czyli tam, gdzie ptaki wlatują do Europy.
Trasa migracji, po przemierzeniu kraju piramid, wiedzie nad Półwysep Synaj i dalej wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego. Boćki mogłyby skrócić sobie podróż np. przelatując nad morzem w pasie od Egiptu po Grecję, jednak, gdyby pogoda znów była niesprzyjająca, nie mogłyby przeczekać jej na lądzie.
Stąd też od niepamiętnych czasów większość z nich woli nadłożyć drogi, ale za to zmniejszyć zagrożenie. Następnie na ich drodze znalazł się Izrael i Liban. Ten drugi kraj związany jest z wyjątkowo bestialskim procederem. Internet obiegają szokujące zdjęcia libańskich dzieci i ich ojców, którzy w ramach rozrywki strzelają do naszych bocianów.
Martwe boćki są dla nich trofeum, a im więcej ustrzelą, tym większe mają poważanie wśród miejscowych. Libańczycy, nękani wieloletnią wojną domową, nie mają świadomości, że to co oni nazywają sportem i treningiem swoich strzeleckich umiejętności, wyrządza krzywdę przyrodzie.
Jednym z najbardziej malowniczych zjawisk jest przelot całych grup bocianów nad Stambułem. Później na ich drodze znajduje się jeszcze Bułgaria, Rumunia, zachodnia Ukraina, Węgry i Słowacja. Około 22 marca, jak wskazuje średnia wieloletnia, boćki trafią do swoich docelowych gniazd rozsianych po środkowej Europie.
Boćki wolą Hiszpanię od Polski
W tym sezonie boćki powrócą do nas w jeszcze mniejszej liczbie niż w ubiegłym roku. Dlaczego? Ponieważ nasze łąki mają im coraz to mniej do zaoferowania. Okazuje się, że boćki polubiły Hiszpanię i Portugalię, gdzie od kilku lat rozprzestrzenia się rak amerykański, który stał się dla bocianów prawdziwym przysmakiem. Mogą tam one żerować na sztucznie nawadnianych łąkach, a obfitość pożywienia, szczególnie przypadła im do gustu.
Trzeba też zauważyć, że droga z Afryki do Europy przez Cieśninę Gibraltarską jest o wiele bezpieczniejsza niż przez Bliski Wschód. Mniej boćków ginie w starciu z ludzką głupotą. Szacuje się, że populacja bociana białego w Polsce będzie się systematycznie zmniejszać. Wkrótce stracimy miano bocianiej potęgi na tle Europy.
Nie oznacza to jednak, że klekoty całkowicie znikną z naszych miast i wsi. Nadal najczęściej można je będzie spotkać w województwach północnych i wschodnich, a przede wszystkim na Warmii i Mazurach. Najrzadziej boćki przylatywać będą do województw zachodnich, gdzie od kilku lat obserwuje się systematyczny spadek liczby gniazd.
Co ciekawe, z każdą zimą coraz więcej boćków postanawia u nas zimować. To sprawka coraz to łagodniejszych i krótszych okresów zimowych. Dzięki temu mogą znaleźć pożywienie nawet w najkrótsze i najzimniejsze dni w roku. Niektóre boćki zostają u nas z powodu zbyt późnych lęgów i są jeszcze zbyt nieprzystosowane, aby odlecieć do Afryki.
Źródło: TwojaPogoda.pl / PTOP.