11 grudnia ubiegłego roku myśliwi polujący nad brzegami rzeki Bureja, na Dalekim Wschodzie Rosji, zauważyli olbrzymi zator wywołany przez masowe osunięcie się ziemi ze wzgórza do koryta rzecznego. Fenomen ten natychmiast zgłosili miejscowych władzom.
Te nakazały ewakuację ludności z okolicznych wiosek, ponieważ na skutek wstrzymania biegu rzeki poziom wody zaczął się podnosić o kilka centymetrów na dobę, powodując rozprzestrzeniającą się powódź.
Mieszkańcy, którzy przybyli na miejsce kataklizmu, odnajdywali spalone, jeszcze gorące kamienie, na których mogli grzać skostniałe dłonie, co według nich miało świadczyć o tym, że źródłem osuwiska była jakaś potężna eksplozja spowodowana przez upadek meteorytu lub „latającego spodka”.
W ciągu kilku dni teren zaczęli badać naukowcy, którzy doszli do wniosku, że teorie spiskowe są jedną wielką bzdurą, a osuwisko było procesem zupełnie naturalnym, wywołanym przez postępującą erozję. W kilka chwil ziemia i skały o objętości 34 milionów metrów sześciennych osunęły się do rzeki, tworząc tamę wysoką na 160 metrów.
W trakcie jej tworzenia wytworzyło się wysokie na 50 metrów tsunami, które spowodowało zalanie sporego obszaru. Żywioł przetoczył się zupełnie niezauważony, ale pozostały po nim ślady. Na szczęście nikt nie zginął, nie było też szkód w okolicznych miejscowościach.
Władymir Putin, prezydent Rosji, osobiście zatwierdził wysłanie w region 11 konwojów z materiałami wybuchowymi, aby za ich pomocą udrożnić bieg rzeki. Nie było to proste zadanie, ponieważ, aby dostać się do koryta rzecznego, trzeba było wybudować aż 80 kilometrów drogi dojazdowej.
Niemal pół tysiąca wojskowych po 3 tygodniach przygotowań, w temperaturach spadających do minus 30 stopni, zakończyło z powodzeniem operację wysadzania zatoru z użyciem 200 ton trotylu, tym samym likwidując zagrożenie powodziowe. Stworzono też kanał o długości 200 metrów, szerokości 35 metrów i głębokości 20 metrów, który ma zapobiec powtórce w przyszłości.
Osunięcia ziemi są jednym z najbardziej zabójczych klęsk naturalnych. Każdego roku w różnych regionach świata powodują śmierć tysięcy ludzi. Powstają głównie na skutek trzęsień ziemi i ulewnych deszczy. Ludzie też mają na nie wpływ, np. wylesiając wzgórza.
Taka lawina ziemi, błota i kamieni potrafi wytworzyć się w ciągu kilku sekund i schodzić z prędkością ponad 200 km/h, nie dając czasu mieszkańcom położonych u stóp wzgórz lub gór zabudowań żadnego ostrzeżenia i nawet chwili na ucieczkę.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Siberian Times.