FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Na termometrze zabrakło skali. To najzimniejsze miejsce w Polsce

Kilka dni lutego 1929 roku zapisało się na kartach polskiej historii meteorologii jako najzimniejszych, od kiedy prowadzi się pomiary i obserwacje. Istnieją przesłanki, zgodnie z którymi temperatura na południu Polski spadła do minus 50 stopni.

Na termometrach było minus 50 stopni? Fot. Pixabay.
Na termometrach było minus 50 stopni? Fot. Pixabay.

Do dnia dzisiejszego dożyła tylko garstka osób, które na własnej skórze odczuły najpotężniejszy mróz w historii polskiej meteorologii. Nadszedł on na przełomie pierwszej i drugiej dekady lutego 1929 roku.

Nad północną Europą panował wówczas potężny wyż, a nad południową częścią kontynentu głęboki niż. To idealne rozmieszczenie układów barycznych gwarantujących spływ lodowatego powietrza znad Arktyki, które od strony Rosji dotarło szerokim strumieniem nie tylko nad Polskę, ale też znacznie dalej na południe.

Na termometrach nawet 50 stopni mrozu

Przez kilka dni niebo było błękitne i bezchmurne. Temperatura systematycznie się obniżała. Na przeważającym obszarze kraju spadała o świcie do 30-35 stopni poniżej zera. Jednak były miejsca znacznie zimniejsze.

To oczywiście kotliny górskie, gdzie opadające zimne powietrze zalegało najdłużej i najszybciej się wychładzało. 11 lutego w Żywcu zmierzono minus 40,6 stopnia i jest to najniższa temperatura odnotowana na oficjalnej stacji meteorologicznej ówczesnego Państwowego Instytutu Meteorologicznego (dzisiejszy IMGW).

Jednak na profesjonalnych stacjach, ale nie wchodzących w skład sieci PIM, notowano jeszcze większy mróz. Kierownik szkoły w Czarnym Dunajcu na Podhalu odczytał na przyrządach, prawidłowo wyposażonej, szkolnej stacji meteorologicznej, aż minus 42 stopnie.

Z kolei mieszkańcy okolic Czarnego Dunajca donosili wtedy o jeszcze większych spadkach temperatury. Zaokienne termometry miały pokazać co najmniej minus 46 stopni, choć były donosy, których nie sposób potwierdzić, że zmierzono nawet 49 stopni poniżej zera.

Nigdy nie dowiemy się, jaka była faktyczna temperatura, ponieważ najprościej w świecie na termometrach skończyła się skala. Nie był to też przyrząd równie rozpowszechniony, co w dzisiejszych czasach.

Biorąc pod uwagę fakt, że w Zakopanem 11 lutego odnotowano minus 37,5 stopnia, a średnia minimalna temperatura na dnie Kotliny Podhalańskiej była w tamtym okresie o około 10 stopni niższa od tej mierzonej w stolicy polskich Tatr, to należy przypuszczać, że temperatury bliskie minus 50 stopni mogły być prawdziwe.

To najmroźniejsze miejsce w Polsce

Potworny mróz panował wówczas zarówno w Kotlinie Żywieckiej, jak i Kotlinie Nowotarskiej, a także w Tatrach. Jednym epicentrum tego mrozu była Puścizna Rękowiańska, a więc okolice Czarnego Dunajca i Jabłonki, zaś drugim Litworowy Kocioł, znajdujący się w masywie Czerwonych Wierchów.

Klatka meteorologiczna na torfowisku w Czarnym Dunajcu, być może najzimniejszym miejscu w Polsce. Fot. Arnold Jakubczyk.

W obu tych miejscach na tle ostatnich lat odnotowano rekordowo niskie temperatury. 8 stycznia 2017 roku nasz czytelnik Arnold Jakubczyk zmierzył w Czarnym Dunajcu aż minus 39,8 stopnia. Z kolei 17 lutego 2025 roku w Litworowym Kotle w Tatrach zmierzono minus 41,1 stopnia.

Rekordowy mróz w Tatrach nie jest zaskoczeniem, ponieważ od dawna wiedziano, że polodowcowych kotłach w masywie Czerwonych Wierchów temperatura może spadać poniżej minus 40 stopni. Nowy rekord to również dowód na to, że może być jeszcze zimniej.

Niewykluczone, że w przyszłości uda się to udowodnić, ale za sprawą ocieplającego się klimatu będzie to coraz trudniejsze. Automatyczna stacja meteorologiczna zainstalowana 20 czerwca 2022 roku, m.in. dzięki czytelnikom serwisu TwojaPogoda.pl, ma póki co krótką serię pomiarową.

Założenie stacji meteo w tatrzańskim kotle. Fot. mrozowiska.pl

Gdyby istniała 10 i 11 lutego 1929 roku to zapewne odnotowałaby co najmniej minus 50 stopni. Biorąc pod uwagę fakt, że z kronik dowiadujemy się, że mieszkańcy Podhala i Orawy mierzyli wtedy nawet minus 49 stopni, to 60 stopni na minusie w Tatrach też nie stanowiłoby zaskoczenia.

Dlaczego Litworowy Kocioł jest tak lodowaty?

Łowcy mrozu Kamil Filipowski, Arnold Jakubczyk, Michał Wróbel i dr Bartosz Czernecki z UAM w Poznaniu, mają nadzieję odnotować jeszcze bardziej spektakularne rekordy. Litworowy Kocioł jest tak lodowaty, ponieważ zimne powietrze opada 200-250 metrów w dół i dodatkowo wychładza się od grubej pokrywy śnieżnej.

Skrajnie niskie temperatury notuje się tam nie tylko zimą, ale też o każdej porze roku, nawet w samym środku lata. W marcu odnotowano minus 26 stopni, w kwietniu minus 23 stopnie, w maju minus 12 stopni, a w lipcu minus 6 stopni.

Musi jednak napływać wystarczająco chłodna masa polarno-morska lub arktyczna, wilgotność powietrza być jak najniższa, podobnie jak punkt rosy, wiatr ustać, a niebo być wolne od chmur. Wówczas może mieć miejsce silna inwersja dochodząca do niemal 30 stopni między szczytami a dnem kotła.

Według łowcy mrozu Kamila Filipowskiego, Litworowy Kocioł i Mułowy Kocioł to wyjątkowe miejsca w Tatrach. W zwyczajnych warunkach znajdowałyby się w nich jeziora. Jednak z powodu odpływu wody poprzez system szczelin podziemnych, dna kotłów są suche, a przez to może tam opadać i kumulować się zimne powietrze.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news