31 sierpnia afgańskie prowincje Kunar i Nangarhar, na wschodzie kraju, blisko granicy z Pakistanem, nawiedziło potężne trzęsienie ziemi o magnitudzie 6,0. Kataklizm ten pochłonął co najmniej 2200 ofiar śmiertelnych, a ponad 3600 osób zostało rannych.
Zniszczonych zostało tysiące domów w górzystym, trudno dostępnym terenie. To już kolejne wielkie trzęsienie, które ujawniło dysproporcjonalnie wysoki udział kobiet wśród ofiar. Relacje świadków i raporty organizacji humanitarnych obnażyły brutalny wymiar dyskryminacji.
W akcjach ratowniczych priorytetem byli mężczyźni, kobiety często pozostawiano na pastwę losu, a wiele z nich nie otrzymało żadnej pomocy medycznej z powodu braku lekarek. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź tkwi w rygorystycznych zasadach Talibów, które w sytuacji kryzysu stały się pułapką śmierci.
Ratowali tylko mężczyzn i dzieci
W Afganistanie pod rządami Talibów obowiązuje surowa interpretacja prawa szariatu, która zabrania fizycznego kontaktu między niepowiązanymi mężczyznami a kobietami. Dotyczy to nie tylko codziennego życia, ale także sytuacji awaryjnych, takich jak trzęsienia ziemi.
Epicentrum i zasięg trzęsienia ziemi w Afganistanie 31 sierpnia. Fot. USGS.Większość zespołów ratowniczych składa się z mężczyzn. Kobiety są wykluczone z pracy w tym sektorze od 2022 roku, gdy Taliban zakazał im zatrudnienia w organizacjach pozarządowych i służbach publicznych. W efekcie, gdy ratownicy docierali do zawalonych domów, skupiali się na wydobywaniu mężczyzn i dzieci, a kobiety często zostawiano pod gruzami.
"Niedotykalność" kobiet barierą w ratunku
Świadkowie opisują to jako "niewidzialność kobiet". Na przykład Bibi Aysha, ocalała z prowincji Kunar, wspominała w rozmowie z "The New York Times", że ratownicy przybyli po ponad 36 godzinach od katastrofy, ale "zgromadzili nas [kobiety] w jednym kącie i o nas zapomnieli".
W wielu przypadkach ciała zmarłych kobiet wyciągano za ubranie, by uniknąć dotyku, podczas gdy żywe ofiary czekały na ewentualną pomoc od krewnych lub nielicznych kobiet z sąsiedztwa. Raporty ONZ wskazują, że ponad połowa ofiar śmiertelnych i rannych to kobiety i dziewczęta.
Sytuacja pogarszała się w szpitalach i obozach dla poszkodowanych. Kulturowe normy, egzekwowane przez Talibów, zabraniają kobietom badania przez mężczyzn-lekarzy. To nieformalna, ale powszechnie przestrzegana zasada, wynikająca z segregacji płciowej.
Trzęsienie ziemi w Afganistanie. Fot. Pixabay.W 2024 roku Taliban wprowadził zakaz kształcenia kobiet w dziedzinie medycyny, co doprowadziło do krytycznego niedoboru lekarek, zwłaszcza na prowincji. W szpitalach w Kunar, Nangarhar i Laghman, najbardziej dotkniętych obszarach, brakuje personelu kobiecego, a niektóre placówki nie mają ani jednej lekarki.
W rezultacie ranni mężczyźni i dzieci otrzymywali opiekę natychmiast, podczas gdy kobiety czekały godzinami lub dniami, często bezskutecznie. Lekarze, jak dr Abdul Qayum Raheem, donoszą, że rodziny leczą drobne urazy kobiet w domach, zamiast ryzykować "nieodpowiednie" badanie.
Raporty mówią same za siebie
Według WHO i UNFPA, ponad 11 600 ciężarnych kobiet ucierpiało w katastrofie, a Afganistan i tak ma jedną z najwyższych stóp śmiertelności matek na świecie. Wysyłanie leków bez personelu do ich podania jest bezskuteczne, jak zauważyła aktywistka z NGO Aseel: "Leki bez lekarzy czy zestawy higieniczne bez dostępu do toalet to strata czasu".

Miasto zniknęło w kilka sekund. Główna ulica stała się bezkresnym polem
Taliban zaprzecza, twierdząc, że kobiety-lekarze pracują w szpitalach, ale raporty z IPS i RFE/RL potwierdzają, że w dotkniętych terenach segregacja płciowa uniemożliwia mężczyznom dostęp do pacjentek, a brak kobiet w zawodach medycznych powoduje, że wiele urazów pozostaje nieleczonych. To nie tylko błąd systemowy, ale polityka, która w kryzysie staje się wyrokiem.
Źródło: TwojaPogoda.pl / The New York Times.
