Na wielu rzekach obserwuje się skrajnie niski poziom wody. W pasie od Dolnego Śląska przez Mazowsze po Podlasie stan wód jest najniższy w całej historii pomiarów hydrologicznych, a te niekiedy sięgają 1919 roku, jak w Nowogrodzie na Narwi, gdzie wodowskaz wskazuje zero centymetrów.
Rekordowo mało wody przepływa m.in. przez Wisłę, gdzie na bulwarach w Warszawie notuje się zaledwie 13 cm. Dla porównania poprzedni rekord z września 2024 roku wynosił 20 cm. W wielu miejscach królową polskich rzek można przejść suchą stopą.
Jednak obraz katastrofy nie utrzyma się długo, bo padające obfite deszcze w dorzeczu Wisły zaczną bardzo szybko wypełniać koryto bardzo dużymi ilościami wody. Prognozy IMGW wskazują, że już w sobotę (12.07) poziom Wisły w centrum Warszawy podniesie się aż do 50 cm i nadal będzie rosnąć.
Gdy za około tydzień do stolicy będzie dopływać fala wezbraniowa, to poziom rzeki podniesie się nawet o ponad 5 metrów. W historii zdarzyło się, że wody w Wiśle było w Warszawie aż 773 cm, co miało miejsce 31 lipca 1960 roku, podczas poprzedniej wielkiej powodzi.
Od suszy do powodzi w tydzień
Wisła nie raz potrafiła wysychać niemal całkowicie, aby błyskawicznie wzbierać i wylewać. Ciągłe pomiary poziomu wody w Wiśle prowadzi się od 1799 roku. Dzięki tak obszernej serii pomiarowej wiemy, że obecnie nawiedzające Polskę susze wcale nie są największe w historii.
Susze, podobnie jak powodzie, to naturalna cecha naszego klimatu. Długotrwałe niżówki na Wiśle w Warszawie są zjawiskiem rzadkim. Rok 2025, podobnie jak 2015, był jednym z najmniej zasobnych w wodę, jednak suchszy od niego był rok 1954.
Największa znana niżówka wystąpiła stulecie temu podczas wyjątkowo upalnego lata 1921 roku. Padł wówczas historyczny rekord ciepła dla granic dzisiejszej Polski, który aż po dziś dzień nie został pobity, choć kilkakrotnie było do tego bardzo blisko. 29 lipca 1921 roku w Prószkowie koło Opola temperatura dobiła do 40,2 stopnia w cieniu.
Wysychające koryto Wisły w Warszawie. Fot. TwojaPogoda.plWiększość Polaków pracowało wówczas w polu, gdzie ciężko było się ukryć przed zabójczym wpływem promieni słonecznych. Wielu doznało udaru słonecznego, który nierzadko kończył się śmiercią. Nie było takich lodówek, co dziś, nie było klimatyzacji, a lekarz nie był na każde nasze skinienie.
Problemem był brak wody, żywności i osłabienie zdrowia mieszkańców, wobec czego szerzyły się choroby zakaźne. Największą bolączką podczas upałów było jak najszybsze powstrzymanie szerzenia się czerwonki, szkarlatyny, tyfusu i błonicy.
Susze wcale nie są coraz częstsze
Wbrew opiniom niektórych ekspertów, klimat naszego kraju nie staje się wcale coraz suchszy. Obserwuje się naturalne wahania sum opadów, i to nie tylko na tle wielolecia, lecz również następujących po sobie lat. Jeden rok może przynosić powodzie, a kolejny susze.
O tym, jak bardzo zmieniać się może poziom wody w Wiśle, świadczą ostatnie miesiące. Okresy mokre i suche występują w Polsce naprzemiennie i trwają od kilku do kilkunastu lat. W ich trakcie dominują lata suche i bardzo suche, a także mokre i bardzo mokre, które kończą się odpowiednio suszami lub powodziami.
Wysychające koryto Wisły w Warszawie. Fot. TwojaPogoda.plPomiędzy okresami suchymi i mokrymi występują lata przejściowe, podczas których na przemian jest sucho i mokro. Obecnie znajdujemy się właśnie w takim okresie. Rok 2010 był skrajnie mokry, w niektórych miejscach w kraju najbardziej deszczowy w historii pomiarów. Doszło do kilkukrotnych powodzi.
Jednak 2015 rok zapisał się już zupełnie inaczej, przyniósł nam niezwykle kosztowną suszę z rekordowo długimi falami upałów. W wielu miastach południowej i wschodniej Polski odnotowano najwyższe temperatury w historii. Później mieliśmy bardzo mokry rok 2017 i następujący po nim ekstremalnie suchy rok 2018. Obecnie znów mamy skrajnie suchy rok.
Z biegiem dekad spada coraz więcej deszczu
Dane meteorologiczne potwierdzają, że susze nie zdarzają się częściej, wręcz przeciwnie, są coraz rzadsze. W Warszawie w latach 1951-1980 sumy opadów sięgały 509 mm, w latach 1961-1990 wzrosły do 516 mm, w latach 1971-2000 sięgały już 520 mm, aby wzrosnąć w latach 1981-2010 do 532 mm, a w latach 1991-2020 do 550 mm.
Fala powodziowa na Wiśle w Warszawie w maju 2019 roku. Fot. TwojaPogoda.plObecnie dobiegający końca kolejny okres referencyjny 2001-2030 przynosi średnie sumy opadów osiągające 559 mm, co oznacza, że na tle ostatnich 75 lat wzrosły one o 50 mm. Zmiany nie są duże, jednak trend jest widoczny i wszystko wskazuje na to, że będzie on utrzymany w przyszłości.
Wody w Wiśle przybywa, a nie ubywa
O tym, że niżówki na Wiśle w Warszawie nie są częstsze, w dodatku ich intensywność na tle zmniejsza się, świadczy analiza dr inż. Ewy Kaznowskiej z Katedry Inżynierii Wodnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW), według której w wieloletnim przebiegu przepływów minimalnych rocznych na rzece nie obserwuje się niepokojącego obniżania się ich wartości, a nawet widoczny jest niewielki wzrost.
Niżówki z lat 2003, 2012, 2015 i 2019 roku nie były tak duże, jak ta z 1951 roku i nie można ich równać z tą z 1921 roku, która okazała się w serii pomiarowej najgłębsza. Potwierdzają to badania przygotowane na zlecenie Komisji Europejskiej, z których wynika, że w przyszłości, wraz ze zmianami klimatycznymi, musimy się liczyć z coraz częstszymi powodziami i suszami, jednak tych pierwszych będzie dwukrotnie więcej niż tych drugich.
To nie susze będą stanowić zagrożenie, lecz powodzie. Próbując się ochronić przed wezbraniami rzek budujemy zbiorniki retencyjne, ale zupełnie nie czynimy przygotowań na wypadek nadejścia suszy, która grozi nie tylko szkodami na polach i problemami z żywnością, lecz również poważnymi ograniczeniami w dostępie do wody.
Fala powodziowa na Wiśle w Warszawie w maju 2019 roku. Fot. TwojaPogoda.plSusze występujące w Polsce na tle wielu lat nie spowodowały ani razu bardzo poważnych problemów z ujęciem wody pitnej dla milionów ludzi. Zdarzały się natomiast sytuacje, gdy zabrakło wody w studniach, ale jest to zjawisko, które występuje regularnie w okresach suchych.
Jednak żeby zminimalizować skutki niedoboru wody, warto zwiększyć świadomość społeczną w temacie jej oszczędzania. Należy też na poważnie zająć się problemem nawadniania upraw, który przez wiele poprzednich lat był zaniedbywany. Wówczas skala susz będzie łagodzona.
Czy Wisła może wyschnąć całkowicie?
Nawet podczas największych susz Wisła nie wyschła całkowicie na przeważającej długości swojego biegu. Źródło nie wyschło, więc woda na bieżąco wtłaczana była do koryta. Niemal zupełny brak wody obserwowany był jednak na niektórych odcinkach, co pozwalało w przeszłości na przejście rzeki suchą stopą.
Badania przeprowadzone przez polskich naukowców w ramach projektu „Klimat”, ujawniły, że największe susze w skali lokalnej nawiedzały ziemie polskie w latach 1801-1850, w skali regionalnej w latach 1701-1750, zaś w skali ogólnokrajowej w latach 1651-1700. Przynajmniej 10-krotnie w skali 50-lecia susze miały znaczny zasięg i poczyniły dotkliwe szkody.
Wysychające koryto Wisły w Warszawie. Fot. TwojaPogoda.plNajwięcej wiemy o suszach, które dotykały ziemie polskie w szesnastym, siedemnastym i osiemnastym wieku, czyli podczas tzw. Małej Epoki Lodowej. Średnie temperatury powietrza były wówczas na tyle niskie, że parowanie spowolniło, a na ziemię spadło znacznie mniej deszczu i śniegu niż obecnie. Po suchych i mroźnych zimach nadchodziły równie suche i chłodne okresy letnie.
Wyjątkowo suche i upalne lato miało miejsce w 1310 roku. W „Historii naturalnej ciekawa Polski i Litwy” ks. Gabriel Rzączyński tak pisał o tym lecie: „W tym roku lato było nadzwyczaj gorące, z przyczyny wielkich upałów, zboża w polu, przeciw zwykłemu porządkowi, już przed św. Janem Chrzcicielem dojrzały; rzeki tak powysychały, iż ich koryta prawie bez wody pozostały”.
W 77 lat później, sytuacja powtórzyła się, lato roku 1387 było wyjątkowo gorące i suche. Podobnie było w 1433 roku, Jan Długosz tak pisał o tym lecie: „Lato było tak gorące i suche, że paliły się we wszystkich stronach lasy, krzaki, i zarośla ogniem niepowstrzymałym, który nie dał się ugasić, póki wszystkie drzewa z korzeniami nie strawił”.
Tak było również w 1539 roku, wspomniany ks. Rzączyński pisał, że Wisłę pod Grudziądzem konno przechodzono, bez pływania, tak niski był stan wody spowodowany długotrwałą suszą. Susze i upały panowały w latach 1540, 1708, 1718, 1719. Wypalone zostały zboża, co spowodowało wzrost ich ceny. Sprowadzano żywność, panował głód, pomór i epidemie.
Sytuację pogarszał fakt, że w niektórych przypadkach susze następowały rok po roku (1539-1540, 1718-1719). Również wiek dziewiętnasty i dwudziesty nie ominęły podobne kataklizmy. W 1894 roku suma opadów wynosiła zaledwie 58 procent normy, a w 1942 roku jeszcze mniej, 54 procent.
Źródło: TwojaPogoda.pl


