Od ostatnich dni stycznia do końca pierwszego tygodnia lutego w Arktyce doszło do absurdalnego ocieplenia, które w wielu miejscach za kołem polarnym pobiło wszelkie rekordy. Temperatury nawet na Przylądku Północnym, najdalej wysuniętym na północ krańcu Europy, sięgały 10 stopni na plusie.
Nadzwyczaj ciepłe powietrze, zaciągnięte znad obszarów podzwrotnikowych Atlantyku przez wyjątkowo głębokie niże z rejonu Islandii i Wysp Brytyjskich, dotarło nawet na biegun północny, gdzie temperatura sięgnęła okolic zera i była o 20 stopni wyższa od normy wieloletniej.

Takich burz w Arktyce jeszcze nigdy nie widziano. Klimat zaczyna stawać na głowie
Również na Polskiej Stacji Polarnej położonej we fiordzie Hornsund, na archipelagu Svalbard, na Oceanie Arktycznym, temperatura dochodziła do 3 stopni i nawet w najchłodniejszej części doby nie spadła poniżej zera, a przecież panuje tam całodobowa noc polarna.
Bez mrozu i rekordowo mało lodu morskiego
Nadzwyczaj wysokie temperatury utrzymujące się przez tak długi czas sprawiły, że zasięg morskiej pokrywy lodowej na Oceanie Arktycznym spadł poniżej 13,5 miliona kilometrów kwadratowych, co stało się pierwszy raz o tej porze roku w całej erze satelitarnych pomiarów.

Arktyka, Antarktyka i Antarktyda. Podobne nazwy, ale różnica jest kolosalna. Jak je odróżnić?
Trzeba podkreślić, że właśnie teraz morskiego lodu powinno być tam najwięcej. Jego rekordowo mała ilość to jednoznaczne potwierdzenie, że Arktyka jest najszybciej ocieplającym się regionem świata, a zmiany w ekosystemach są coraz poważniejsze i już nieodwracalne.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NOAA / WMO.
