FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Jak doszło do wielkiej powodzi 2024? Eksperci wyjaśniają

Europa Środkowo-Wschodnia zmaga się ze skutkami powodzi wywołanej przez front genueński. Niszczycielska siła wody najmocniej dotknęła Czechy, Austrię, Rumunię i Polskę powodując szkody na miliardy euro. Jak doszło do powodzi? Czy można było zminimalizować tragiczne skutki?

Fot. Pixabay.com
Fot. Pixabay.com

Skutki powodzi z 2024 roku

Chociaż zagrożenie powodziami w Europie zostało przewidziane odpowiednio wcześnie, wiele europejskich miast, miasteczek i wsi zostało zalanych. Tamy i wały przeciwpowodziowe nie wytrzymywały, zalewając miasta. Ewakuowano mieszkańców najbardziej zagrożonych miejscowości.

W Polsce najgorsza sytuacja powodziowa jest na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. U naszych sąsiadów również nie wygląda to dobrze. Wiadomo już, że co najmniej kilkanaście osób straciło życie, w tym dziesięciu Polaków.

Co doprowadziło do powodzi 2024?

Powódź, z której skutkami obecnie zmaga się Europa, jest wynikiem niżu genueńskiego. Dlaczego jednak opady były tak intensywne? Eksperci wyjaśniają, że na tę sytuację wpłynęło kilka czynników.

Po pierwsze, rekordowe temperatury wody w Morzu Śródziemnym. Przeciętna temperatura wody wynosi tam około 21 stopni Celsjusza, jednak w ostatnich latach systematycznie wzrasta, bijąc kolejne rekordy. W zeszłym roku sięgnęła 30 stopni, a w tym roku aż 32 stopni. W związku z tym niż pobrał znacznie większe ilości wilgoci.

Po drugie, niż genueński, nazwany Boris, został zablokowany przez inny niż nadciągający znad Rosji. Podobna sytuacja miała miejsce podczas powodzi tysiąclecia w 1997 roku. Gdyby nie to spotkanie dwóch układów niżowych, najprawdopodobniej opady rozłożyłyby się bardziej równomiernie.

Koryta rzek nie wytrzymują

Niż, w zetknięciu z Sudetami, spowodował intensywne opady, co doprowadziło do gwałtownego wzrostu poziomu wód w dorzeczu Odry, stwarzając zagrożenie dla wielu polskich województw oraz części Europy Środkowej. Koryta rzek, tamy i wały nie są w stanie pomieścić tak dużych ilości wody. Najbardziej dotknięte są miasta położone w pobliżu dużych rzek, w przypadku Odry, która wciąż zagraża mieszkańcom m.in. Wrocławia, oraz Dunaju, którego wody wyrządziły ogromne szkody w Rumunii. Na ten moment poziom rzek jest bardzo wysoki, ale stabilny.

Stacja w Brzegu informuje, że poziom wody wynosi 683 centymetrów i przewiduje się, że w najbliższych dniach nie przekroczy tej wartości. Natomiast stacja w Kędzierzynie-Koźlu podaje stan 601 centymetrów, jednak z tendencją wzrostową w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin.

Należy pamiętać, że po długotrwałych suszach infiltracja wody jest znacznie utrudniona. Mniejsze ilości mogłyby być lepiej wchłaniane przez glebę, jednak większe nie są w stanie odpowiednio nasączyć podłoża. Istotną rolę odgrywa również struktura pokrycia terenu - im większe jego uszczelnienie, tym trudniej wodzie wsiąkać w grunt.

Powodzie będą powracać

Jak twierdzi dyrektor Centrum Modelowania Meteorologicznego IMGW, prof. dr hab. Mariusz Figurski, mamy do czynienia ze skutkami zmiany klimatu. Wcześniej niże genueńskie, powodujące duże opady deszczu, obserwowano w czerwcu i lipcu, natomiast obecnie zdarzają się one we wrześniu.

Zmiany klimatyczne obserwowane w rejonie Morza Śródziemnego mogą być mocno odczuwalne w Europie Środkowo-Wschodniej. Powodują one, że ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak intensywne opady deszczu, występują coraz częściej i są coraz bardziej dotkliwe. W konsekwencji nawet krótkotrwałe ulewy mogą prowadzić do poważnych podtopień na rozległych obszarach.

Źródło: naukawpolsce.pl / IMGW.

prognoza polsat news