Każdy z nas wie, że oś Ziemi nachylona jest do płaszczyzny orbity pod kątem 23 stopni. Z tego właśnie powodu mamy pory roku, ponieważ w trakcie obiegu naszej planety wokół Słońca stale zmienia się jej oświetlenie.
Nawet niewielkie zmiany tego kąta mogą mieć znaczny wpływ na nasze codzienne życie. Tymczasem naukowcy analizując dane satelitarne z ostatnich kilkudziesięciu lat doszli do wniosku, że nachylenie osi obrotu Ziemi ulega zmianie. Północny biegun geograficzny przesuwa się coraz dalej na wschód.
Przyczyną są roztapiające się lądolody, co ma związek z globalnym ociepleniem. Lodowce w Arktyce i na Antarktydzie stanowią swoiste ciężarki, które utrzymują nachylenie osi Ziemi. Gdy jednak na Grenlandii następuje błyskawiczne topnienie lodowców, równowaga ta zaczyna ulegać zaburzeniu.
Konsekwencje mogą się okazać katastrofalne w skutkach, ponieważ zmiana nachylenia osi Ziemi może pociągnąć za sobą zmiany w długości dnia i nocy na danej szerokości geograficznej, a także zmiany kąta padania promieni słonecznych, co skutkować będzie zmianami temperatury.
Fenomen ten jest wciąż w pełni niezbadany, więc nie wiemy, co może się zdarzyć, gdy lodowce nadal będą się roztapiać w tak piorunującym tempie, co obecnie. Być może dojdzie do przesilenia i wówczas ruch obrotowy naszej planety zostanie zaburzony.
Ziemia wiruje coraz szybciej, a doba skraca się. Naukowcy nie wiedzą, co się dzieje
Wówczas może się spełnić przepowiednia Izajasza (Izaj. 24:20) z biblijnego Starego Testamentu, który pisze, że „Ziemia mocno się będzie zataczać jak pijany i jak budka na wietrze będzie się chwiała... tak iż upadnie i już nie powstanie”
Chyba nikt nawet nie chce sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby nagle kąt nachylenia osi obrotu Ziemi zaczął się zmieniać, a Polska przemieściła się do strefy równikowej albo polarnej.
Źródło: TwojaPogoda.pl / AGU.