Daleka północ w porze letniej to idealne środowisko dla komarów, które mnożą się tam na niespotykaną skalę. Przebywając na terenach podmokłych, w pobliżu rzek, nie można się odpędzić od wszechobecnych krwiopijców, które potrafią obsiąść gęsto każdy odkryty skrawek ciała.
Amos Chapple, który przemierzył Syberię z aparatem w ręku, niemal został przez nie zjedzony żywcem. „Tego ranka poślizgnąłem się i wpadłem do strumienia. Kiedy zdjąłem buty, żeby wycisnąć skarpetki, rój komarów nadleciał zza mojej głowy i obsiadł stopy. Wiedziałem, że muszę uwiecznić ten fragment arktycznego leśnego piekła” - napisał na swoim Instagramie.
Fotograf opisał, że od wschodu do zachodu słońca (noce były dla komarów zbyt zimne) brzęczały wokół każdego w ciągłej chmurze. Był to również najtrudniejszy do sfotografowania aspekt jego wyprawy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
„Po odczekaniu około minuty, aż komary zgromadzą się do zdjęcia, spoliczkowałem się, przeklinałem i ponownie włożyłem skarpetki. Uczucie było mniej swędzeniem niż palącym, okropnym żarem. Gdyby ktoś zaproponował mi wiadro lodowatej wody, w którym mógłbym zanurzyć stopy, zapłaciłbym 100 dolarów gotówką na miejscu” - dodał fotograf.
Komarzyce składają jaja, jak na linii produkcyjnej
Kąsają nas jedynie komarzyce, które stanowią aż 90 procent wszystkich komarów. Samce nie są krwiożercze i żywią się jedynie pyłkami kwiatów, choć przeważnie przez całe krótkie życie nie jedzą niczego.
Tymczasem komarzyce potrzebują krwi, aby móc po kilku dniach złożyć około 300 jaj w stojących zbiornikach, z których z 230 wyklują się kolejne komary płci żeńskiej. Po pobraniu nam krwi bez pozwolenia, komarzyca rozpoczyna składanie jaj.
Proces ten przypomina linię produkcyjną. Wygląda to zarówno obrzydliwie, jak i fascynująco. Chodzi przecież tylko o to, by powstało nowe pokolenie komarów, które później stają się smacznym pokarmem chociażby dla bardzo pożytecznych jerzyków.
Źródło: TwojaPogoda.pl