Pojawia się coraz więcej sygnałów, że słynny uskok Św. Andrzeja (San Andreas) zaczyna się uaktywniać. Po raz ostatni przyniósł niszczycielskie trzęsienie ziemi w 1994 roku, a jako, że sieje spustoszenie średnio co 30 lat, to Kalifornijczycy mają już niewiele czasu na przygotowania.
Przed tym, że do potężnego trzęsienia ziemi może dojść jeszcze w 2024 roku, naukowcy ostrzegają na łamach pisma Frontiers in Earth Science. Luca Malagnini, główny autor badań, wykrył wraz ze swoim zespołem wyjątkową aktywność sejsmiczną wzdłuż uskoku.
Rozciąga się on na długości około 1300 kilometrów przez Kalifornię, wyznaczając granicę między płytami tektonicznymi Pacyfiku i Ameryki Północnej. Jego głównym elementem są okolice miasteczka Parkfield.
Naukowcy dowiedli, że uśpienie tego fragmentu uskoku Św. Andrzeja znajduje się już w fazie końcowej. Badacze ustalili to mierząc tłumienie fal sejsmicznych, ponieważ fale dźwiękowe tracą energię podczas przemieszczania się przez skorupę ziemską.
Malagnini tłumaczy, że tłumienie jest związane z przepuszczalnością skał. W okresie naprężeń poprzedzających trzęsienie ziemi pęknięcia w napiętej skale wokół uskoku otwierają się i zamykają.
Nowe badanie wykazało, że przed trzęsieniem ziemi w Parkfield w 2004 roku tłumienie fal o niskiej częstotliwości wzrosło w ciągu 6 tygodni poprzedzających trzęsienie, z kolei tłumienie fal o wysokiej częstotliwości w tym czasie spadło.
Syberia pęknie na pół. Nadchodzi gigantyczne trzęsienie ziemi, które rozerwie Rosję
Podobny proces jest obserwowany w ostatnim czasie, ale nie pozwala to stwierdzić, w którym dokładnie miejscu zlokalizowane będzie epicentrum trzęsienia ziemi. Pewne jest natomiast, że wstrząs będzie miał siłę powyżej M6.0.
Wśród największych miast, które mogą zostać dotknięte żywiołem, znajdą się Los Angeles i San Francisco. Już to może świadczyć o tym, że skala kataklizmu może być kolosalna. Nie trudno sobie wyobrazić reperkusje nie tylko w skali USA, ale także całego świata.
Wielki exodus ludności
Wynika z tego, że w trzęsieniu legnie w gruzach bardzo wiele budynków i konieczna będzie masowa akcja ratownicza. Gdzie podzieje się tysiące ludzi, którzy stracą dach nad głową? Centra ewakuacyjne z pewnością będą przepełnione.
Dlatego też opracowywane są plany utworzenia centr humanitarnych na terenach pustynnych, a także w sąsiednich stanach. Mieszkańcy Arizony są już po specjalnym szkoleniu. Służby publiczne ćwiczyły przyjmowanie uchodźców z pogrążonej w chaosie Kalifornii.
Muszą one udzielić pomocy w postaci bezpiecznego schronienia oraz zapewnić żywność, wodę pitną i opiekę medyczną uchodźcom, których liczba może sięgać nawet pół miliona. To logistyczny koszmar, z którym trudno będzie sobie poradzić.
Większość symulacji tego, co stanie się podczas wstrząsu ziemi, opiera się na faktycznych szkodach poczynionych przez poprzednie trzęsienia. Jedno z najpotężniejszych nawiedziło San Francisco w 1906 roku. Wtedy w gruzowiska zamieniło się aż 80 procent miasta, a zginęło 6 tysięcy mieszkańców.
Kataklizm ten statystycznie prezentuje się przerażająco, a nie można zapominać, że przez ponad 100 lat liczba mieszkańców San Francisco wzrosła prawie trzykrotnie. Z kolei cały obszar metropolitalny zamieszkuje już prawie 9 milionów ludzi, co daje mu 5. miejsce w USA.
Kalifornia z całą pewnością dużo straci w wyniku kataklizmu. Jest obecnie najbogatszym stanem w USA, a jeśli porównać jej produkt stanowy brutto do produktów krajowych brutto, to znalazłaby się zaraz za pięcioma najbogatszymi krajami. Po kataklizmie może się to zmienić.
Metropolie w gruzach
Eksperci z zakresu budownictwa są zdania, że w samym Los Angeles wstrząs jest w stanie zniszczyć ponad tysiąc budynków wzniesionych z płyty betonowej, a także setki innych, które powstały w czasie, gdy prawo budowlane było znacznie mniej restrykcyjne wobec skutków trzęsień ziemi, a dotychczas nie zostały one zmodernizowane.
Nawet najmniej niepokojące scenariusze wskazują, że runie co najmniej 50 budynków wielopiętrowych, w gruzach których może zginąć od kilkuset do kilku tysięcy ludzi, a drugie tyle odnieść poważne obrażenia.
Przynajmniej od półwiecza władze miasta próbowały naciskać na właścicieli najbardziej zagrożonych budynków, aby odpowiednio je zabezpieczyli, ponieważ obecna technologia pozwala na takie działania prewencyjne. Jednak w większości przypadków próby wywierania presji skończyły się bez rezultatu.
Niewiele pomogło nawet wytypowanie konkretnych budynków do modernizacji. Spośród 68 budynków znajdujących się na liście tych najbardziej niebezpiecznych, udało się wzmocnić zaledwie 7, a to stanowczo zbyt mało, aby można było mówić o wzmocnieniu bezpieczeństwa.
Zachodnie wybrzeże USA zapadnie się do Pacyfiku? Zbliża się olbrzymie trzęsienie ziemi
Co ciekawe, najwięcej takich budynków znajduje się w dzielnicy Hollywood, w tym przy najbardziej reprezentacyjnych ulicach Hollywood Boulevard i Vine Street. Do pilnej modernizacji jest przeszło 30 procent budynków sprzed lat 80. ubiegłego wieku.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Frontiers in Earth Science.