Podczas burzy pod żadnym pozorem nie wolno przebywać na otwartej przestrzeni, ponieważ stajemy się wówczas łatwym celem dla piorunów. To zagrożenie zignorowane zostało przez piłkarzy, którzy rozgrywali mecz na stadionie w mieście Bandung na Indonezji.
Trwa tam obecnie szczyt pory deszczowej, w trakcie którego w ciągu miesiąca potrafi spaść tyle deszczu, ile na nasze miejscowości przez pół roku. Oznacza to niemal codzienne burze, które chwilami bywają bardzo gwałtowne.
Mieszkańcy, którzy są przyzwyczajeni do błyskawic, często ignorują zagrożenie, co niekiedy kończy się tragicznie. Na nagraniu, które trafiło do sieci, możemy zobaczyć, jak piorun uderza w 32-letniego piłkarza. Mężczyzna osuwa się na murawę.
What a shocked moment! This happened in a football match in #Indonesia https://t.co/cBo7MgDU7u
— Fahad (@fahad_sa654) February 12, 2024
Chwilę później upada także znajdujący się w pobliżu kolega, ten jednak szybko wstaje i o własnych siłach opuszcza boisko. Gdy piłkarze podbiegli do ofiary pioruna ujrzeli zatrważający widok. Mężczyzna miał czerwone, mocno poparzone nogi.
Siła uderzenia pioruna była tak duża, że rozerwała mu koszulkę, a na klatce piersiowej stworzyła słynną figurę Lichtenberga, przypominającą do złudzenia pnącze. Mimo, że piłkarz jeszcze żył, to jednak w trakcie przewożenia do pobliskiego szpitala zmarł.
W ułamku sekundy zagotowuje się krew
Skutki porażenia piorunem nie zawsze bywają widoczne na powierzchni skóry. O wiele większe spustoszenia błyskawica wywołuje wewnątrz organizmu, ale nie zawsze są one śmiertelne. W sekundę od uderzenia dochodzi do zagotowania się krwi w zewnętrznych strukturach ciała człowieka.
Uszkodzone zostają też komórki układu nerwowego, dlatego osoby porażone, którym udało się przeżyć, często skarżą się później na poważne problemy neurologiczne, takie jak ubytki w pamięci, rozkojarzenie, migrenowe bóle głowy, epilepsje i bezsenność.
Porażenie może również doprowadzić do zatrzymania akcji serca. Człowiek uderzony piorunem zachowuje się dokładnie tak samo, jak byłby porażony prądem z zerwanej linii energetycznej bądź też po dotknięciu płotu znajdującego się pod napięciem. Przeważnie porażony ginie od razu, czasem jednak po kilku godzinach, ale zdarzały się przypadki, że dopiero po kilku dniach.
Źródło: TwojaPogoda.pl / The Strait Times.