Bill McGuire, profesor nauk o Ziemi na Kolegium Uniwersyteckim w Londynie, przestrzegł, że ludzkość nie dostrzega wielu bardzo poważnych konsekwencji globalnego ocieplenia, które może doprowadzić do katastrofy w Europie i Ameryce Północnej z najmniej spodziewanego kierunku.
Według niego topnienie lądolodu Grenlandii zmniejsza nacisk wywierany na skorupę ziemską, co z kolei zwiększa aktywność sejsmiczną. Podobne zjawisko obserwujemy m.in. w Skandynawii, gdzie ziemia wciąż się unosi, mimo iż od ostatniego zlodowacenia minęło ponad 10 tysięcy lat.
Efektem tego procesu są liczne trzęsienia ziemi, takie jak te z grudnia 2008 roku, nawiedzające zarówno południową część półwyspu, jak i okoliczne dno Morza Bałtyckiego, a odczuwalne m.in. na zachodnim Pomorzu. To właśnie one stanowią ryzyko występowania tsunami na wybrzeżach naszego morza.
Na Grenlandii sytuacja jest dużo gorsza, ponieważ Arktyka jest obecnie najszybciej ocieplającym się miejscem na Ziemi. Lądolody roztapiają się z biegiem lat coraz szybciej. W ciągu miesiąca roztapia się tam nawet 200 miliardów ton lodu, z czego 11 miliardów ton tylko jednej doby. Tyle wody zmieści się w ponad 4 milionach basenów olimpijskich.
Utrata tego lodu powoduje podnoszenie się skorupy ziemskiej, zwłaszcza na Grenlandii, ale również w mniejszym stopniu na Islandii i Svalbardzie, co na wybrzeżach oceanu wykrywają czułe urządzenia GPS. To wypiętrzanie odbywa się w tempie od 5 mm do 2,5 cm rocznie.
Środkowa część Grenlandii stanowi depresję, ponieważ nacisk na glebę wywołuje spoczywający nad nią lód o grubości aż 3 kilometrów. Wypiętrzanie skorupy będzie tam przebiegać w przyszłości na wielką skalę, co oznacza coraz częstsze i silniejsze podmorskie trzęsienia ziemi.
Naukowiec wskazuje, że mogą mieć one podobny zasięg i skalę szkód, co w grudniu 2004 roku na wybrzeżach Oceanu Indyjskiego, gdzie jedno z najpotężniejszych trzęsień ziemi w historii sejsmologii wyzwoliło wysokie na dziesiątki metrów tsunami, które uderzyło w kilkanaście krajów zabijając ponad 200 tysięcy ludzi.
Według Billa McGuire analogiczny kataklizm może mieć miejsce u wybrzeży Europy i Ameryki Północnej, a zwłaszcza Islandii, Skandynawii i Wysp Brytyjskich, gdzie tsunami może doszczętnie zrujnować obszary do nawet wielu kilometrów w głąb lądu.
Analogiczne zdarzenie miało już miejsce 8200 lat temu i nazwane zostało „wielkim tsunami Storegga”. Podmorskie trzęsienie ziemi, wywołane uwolnieniem ciśnienia po stopieniu się lodowców w północnej Europie, wywołało ogromne osuwisko podmorskich osadów w Morzu Norweskim.
Badania geologiczne wykazały, że powstała wówczas fala tsunami osiągnęła od 15 do 20 metrów wysokości na Wyspach Szetlandzkich i od 3 do 6 metrów na Morzu Północnym. Żywioł zabił pierwszych mieszkańców Wysp Brytyjskich. Wtedy zabudowa była o wiele mniejsza niż w dzisiejszych czasach, gdy na wybrzeżach położone są największe miasta.
To scenariusz katastrofy, który może się zdarzyć na naszych oczach, a w gruncie rzeczy wyłącznie my jesteśmy za jego realizację odpowiedzialni. Jeśli nie zatrzymamy zmian klimatycznych, możemy skończyć jak mieszkańcy legendarnej Atlantydy, bo historia lubi się powtarzać.
Źródło: TwojaPogoda.pl / University College London.