FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Powstała monstrualna dziura ozonowa, aż 80 razy większa od Polski. „Zagrożenie dla ludzi”

Dziura ozonowa w tym roku pojawiła się nadzwyczaj wcześnie i od razu osiągnęła olbrzymie rozmiary, ponad 80-krotnie większe od Polski. Naukowcy ostrzegają przed bardzo groźnymi skutkami tej anomalii.

Dziura ozonowa znów olbrzymia. Fot. Pixabay.
Dziura ozonowa znów olbrzymia. Fot. Pixabay.

Dziura ozonowa nie występuje przez cały rok. Pojawia się ona wraz z początkiem wczesnej wiosny, gdy spod topniejącego lodu Antarktyki wydobywają się olbrzymie ilości gazów, głównie metanu. Powoduje on niszczenie warstwy ozonowej.

Zazwyczaj ubytek ozonu rozpoczyna się w lipcu, ale gwałtownie rozszerza się dopiero pod koniec sierpnia. Jednak w tym roku stało się to kilka tygodni wcześniej. Jakby tego było mało, to dziura ozonowa powiększała się wyjątkowo szybko. Czegoś podobnego nie obserwowano od 23 lat.

21 września osiągnęła największą w tym roku powierzchnię 26 milionów kilometrów kwadratowych, a więc była ponad 80 razy większa od Polski i zarazem jedną z największych w historii pomiarów satelitarnych.

Średnie rozmiary dziury ozonowej nad Antarktydą w dniu 21 września 2023 roku. Fot. NASA.

To już czwarty rok z rzędu, kiedy ubytek w warstwie ozonowej nad Antarktyką ma co najmniej 25 milionów kilometrów kwadratowych. Według ekspertów dziura ozonowa miała systematycznie zanikać, jednak w ostatnich latach tak się nie dzieje.

Dlaczego dziura ozonowa jest tak duża?

Naukowcy wiedzą, co odpowiada za tę anomalię. Okazuje się, że gigantyczna, największa na świecie od 100 lat, erupcja wulkanu na wyspach Tonga, która choć miała miejsce w styczniu ubiegłego roku, to jednak nadal wpływa na ziemską atmosferę.

Na wysokość kilkudziesięciu kilometrów wulkan wyemitował 150 milionów ton morskiej wody, która spowodowała znaczący ubytek w warstwie ozonowej. To jednak nie koniec tego zjawiska, ponieważ większa dziura ozonowa oznacza zwiększone docieranie do Antarktyki promieniowania słonecznego.

Za sprawą coraz ciemniejszej powierzchni lądolodu, znaczna część tego promieniowania będzie pochłaniana przez lód, który będzie się roztapiać szybciej niż dotychczas. Podobnie będzie też z powierzchnią oceanu, nagrzewającą się znacznie intensywniej.

Nadchodzące miesiące na Antarktydzie mogą przynieść rekordowe topnienie lodów, przyspieszające ocieplanie się tamtejszego klimatu. A wszystko przez erupcję oddaloną o tysiące kilometrów. Swoisty efekt motyla w praktyce.

Walka z degradacją ozonu

Tuż po wysłaniu satelity meteorologicznego, w latach 80. ubiegłego wieku zaobserwowano gwałtowny zanik powłoki ozonowej nad Antarktyką. W ciągu zaledwie 3 lat obserwacji satelitarnych dziura ozonowa powiększyła się przeszło 10-krotnie. Naukowcy zaczęli bić na alarm. Za winnego utraty ozonu nad biegunem południowym wskazano m.in. freon, który w tamtych czasach był powszechnie używany jako czynnik chłodzący w lodówkach.

Mimo rewolucji w sprzęcie AGD dziura ozonowa puchła i puchła bez końca. Między 1979 a 1987 rokiem jej powierzchnia zwiększyła się aż 23-krotnie. Najgorzej było jednak począwszy od lat. 90. Zasięg dziury ozonowej notorycznie przekraczał 25 milionów kilometrów kwadratowych.

W latach 2000 i 2006 padły absolutne rekordy w wielkości dziury ozonowej, która miała wówczas aż 30 milionów kilometrów kwadratowych. Naukowcy tłumaczyli, że mimo wymiany lodówek i klimatyzatorów na nowe, regeneracja warstwy ozonowej przebiegała bardzo powoli, a na efekty tzw. zielonej rewolucji, trzeba było jeszcze poczekać.

Jednak pierwsza dekada bieżącego wieku nie przyniosła większego przełomu. Po 2006 roku dziura zaczęła się zmniejszać, ale powoli i kiedy myślano już, że na dobre rozpoczął się jej zanik, to nagle w 2015 roku dziura ponownie się powiększyła i miała jedną z największych powierzchni w historii pomiarów satelitarnych, aż 28 milionów kilometrów kwadratowych.

Przez kolejne 2 lata jej zasięg znów się zmniejszał. W 2017 roku mieliśmy kolejny przełom, który napawał nas optymizmem na przyszłość. Jej powierzchnia zmniejszyła się do niecałych 20 milionów kilometrów kwadratowych, a w 2019 roku do zaledwie 16 mln km kw., co było najlepszym wynikiem od prawie 30 lat.

Freon jest całkowicie zakazany

Rewolucja sprzed ponad 25 lat, której jednym z głównych założeń było pozbycie się emitujących freon lodówek, okazała się więc bardzo potrzebna. Obecnie użycie tetrachlorometanu jest zredukowane do absolutnego minimum, a jego obrót w handlu jest ściśle regulowany. Wynika to z faktu, że uważa się, że jest on wyjątkowo groźny dla środowiska, a zwłaszcza dla warstwy ozonowej.

Gazy niszczące warstwę ozonową są od lat zakazane. Fot. TwojaPogoda.pl

Większość gazów zawartych w Protokole Montrealskim została całkowicie wycofana z użytku od początku 2015 roku. W 2014 roku wyprodukowano mniej niż 5 procent gazów niszczących ozon w porównaniu z 1987 rokiem.

Jednak, jak podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ), dane satelitarne wskazują, że we wschodniej Azji od 2013 roku gwałtownie rośnie stężenie freonu-11 w atmosferze. ONZ nie wskazał konkretnego państwa, jednak raczej nie ma wątpliwości, że są to Chiny.

W Polsce, zgodnie z nowymi przepisami Ministerstwa Środowiska, od początku 2015 roku nikt nie naprawi nam już starych lodówek i klimatyzatorów. To ma być definitywny koniec poprzedniej, nieekologicznej epoki.

Kiedy dziura zniknie?

Mimo iż prognozy zmieniają się i podają coraz to późniejszą datę ostatecznego zregenerowania się warstwy ozonowej, to jednak jest niemal pewne, że stanie się to jeszcze za życia naszych dzieci. Dziura ozonowa może zaniknąć w ciągu następnych 50 lat, czyli znacznie później niż wynikałoby to z wcześniejszych symulacji komputerowych.

Lodówki nie są już chłodzone freonem szkodliwym dla warstwy ozonowej. Fot. Pixabay.

Dziura ozonowa jest najprawdopodobniej odpowiedzialna za znacznie powolniejsze ocieplanie się Antarktydy i wciąż bardzo duże ilości opływającego ją lodu. Jest także sprawcą niezwykle malowniczego zjawiska jakim są obłoki perłowe.

Obecnie największe problemy z dziurą ozonową, poza polarnikami, mają także mieszkańcy Australii, Nowej Zelandii i Ameryki Południowej, gdzie promieniowanie ultrafioletowe w porze letniej często przekracza dopuszczalny poziom i stanowi poważne zagrożenie dla ludności, na przykład zażywającej słonecznej kąpieli. To oznacza, że problem dziury ozonowej nie wygasł.

Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.

prognoza polsat news