Widzisz najprawdopodobniej najbliższe zdjęcie błyskawicy, jakie komukolwiek udało się zrobić. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to jakiś przekręt, dzieło Photoshopa, ale nic bardziej mylnego. To prawdziwe zdjęcie, które wykonał austriacki fotograf Peter Pammer podczas gwałtownej burzy, która przechodziła nad Austrią.
Jak twierdzi fotograf i zarazem łowca burz, zupełnie przypadkowo udało mu się uchwycić piorun z odległości zaledwie 18 metrów. Żeby błyskawica nie prześwietliła zdjęcia, zastosował krótki czas otwarcia migawki. Mimo to wokół pioruna pojawiła się dość gruba, jasna aureola. W rzeczywistości błyskawica ma od kilku do kilkunastu centymetrów, najczęściej jednak grubość kciuka.
Wyświetl ten post na Instagramie
Główne wyładowanie, choć jest bardzo ciekawe, to jednak o wiele bardziej niesamowite są tzw. odwrócone błyskawice, które wychodzą z gruntu i pną się ku górze. Najczęściej ich źródłem są maszty telekomunikacyjne, anteny dachowe lub turbiny wiatrowe, ale nie tym razem.
Wokół miejsca uderzenia pioruna roślinność odchyliła się na boki, a w samym miejscu spaliła się. Piorun to gigantyczna energia, w przybliżeniu około miliarda dżuli, za sprawą których 100-watowa żarówka może się świecić przez 3 miesiące. Ta energia pojawia się na zaledwie dziesiąte lub setne części sekundy.
W momencie bardzo bliskiego uderzenia pioruna nie słychać charakterystycznego dźwięku grzmotu, czyli długiego pomruku, lecz szybki, ale donośny, przypominający raczej serię z karabinu aniżeli uderzenie pioruna.
Dzieje się tak dlatego, że uderzenie następuje blisko nas, więc fala dźwiękowa nie zdąża się rozproszyć, a tym samym ulec deformacjom. Jako, że temperatura pioruna sięga aż 30 tysięcy stopni powoduje gwałtowne i krótkotrwałe rozprężenie powietrza, po ustąpieniu którego spadek napięcia i temperatury powoduje odgłos grzmotu.
Źródło: TwojaPogoda.pl