Ze szczytu Tarnicy w Bieszczadach można było ujrzeć wędrującą rozbudowaną chmurę burzową, z której zwisała spektakularna smuga opadowa. To nic innego, jak ściana deszczu, której towarzyszył spływ chłodnego powietrza.
To zjawisko potocznie nazywamy „oberwaniem chmury” lub „bombą wodną”. Olbrzymia ilość wilgoci spada na ziemię w krótkim czasie, powodując podtopienia. W górach tego typu nawalne deszcze są bardzo niebezpiecznym żywiołem.
Mogą bowiem spowodować powódź błyskawiczną, czyli nagłe wezbranie potoków, strumyków i mniejszych rzek. W zaledwie kwadrans ich poziom może się podnieść o ponad metr i zmienić się w rwący nurt porywający i zalewający wszystko, co znajdzie się na jego drodze.
Turyści przemierzający Bieszczady modlili się, żeby ulewa ich ominęła. W przeciwnym razie wracaliby w doliny przemoczeni do suchej nitki. Przy tak ulewnym deszczu nie pomogą zwyczajne płaszcze przeciwdeszczowe.
W dodatku nawierzchnia szlaków zmienia się w błoto. Łatwo się poślizgnąć i o wypadek wtedy nie trudno. Przed wyjściem na szlaki warto sprawdzić prognozę i ostrzeżenia. Nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż bijące w pobliżu pioruny.
Źródło: TwojaPogoda.pl