FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

2021 rok okazał się najzimniejszym w Polsce od 8 lat. Wiosna nadeszła wyjątkowo późno

Rok 2021 był w Polsce najzimniejszym od 8 lat, za sprawą wyjątkowo spóźnionej i chłodnej wiosny oraz krótkiego lata. Warto przypomnieć sobie najciekawsze zjawiska pogodowe, zarówno te przyjemne, jak i te, które pokrzyżowały nam plany i uderzyły po kieszeni.

Fot. TwojaPogoda.pl
Fot. TwojaPogoda.pl

Rok 2019 i 2020 były dwoma najcieplejszymi w historii polskiej meteorologii. Rok 2021 zapisał się zupełnie inaczej. Średnia roczna temperatura spadła do najniższego poziomu od 8 lat, głównie za sprawą wyjątkowo zimnej wiosny, która nie dość, że nadeszła bardzo późno, to jeszcze długo przynosiła śnieg i przymrozki.

W efekcie pierwsze wiosenne kwiatki, które w poprzednich latach widywaliśmy już w marcu, tym razem pokryły lasy, parki i trawniki dopiero w maju, gdy wyłaniały się spod śniegu. Przeciągający się sezon grzewczy dotkliwie uderzył wielu nas po kieszeni.

Najzimniejszą wiosnę od 24 lat, z równie zimnym kwietniem i jednym z najchłodniejszych majów, poprzedziły jednak niezwykle ciepłe dni końca lutego. Za sprawą halnego w Małopolsce termometry pokazały 25 lutego powyżej 20 stopni. Rekord padł w Makowie Podhalańskim, gdzie odnotowano 22,1 stopnia. To najwyższa temperatura w lutym w Polsce w dziejach meteorologii.

Przed tym przyjemnym ciepłem, pierwsza połowa lutego zapisała się niezwykle mroźno. To był najzimniejszy i najbardziej śnieżny okres zimy. Jednak najniższą temperaturę zanotowano wcześniej, 18 stycznia, gdy w Suwałkach było -26,4 stopni, a w Białymstoku przy gruncie -32,9 stopnia.

Rekordów nie zabrakło także w górach. W maju było na tyle zimno i śnieżnie, że na Śnieżce w Karkonoszach zamiast śniegu ubywać, wciąż go przybywało aż pokrywa sięgnęła wysokości 130 cm. To nowy rekord jej grubości w maju od początku pomiarów w 1951 roku.

Początek lata przyniósł nam ulewne deszcze, które w ciągu tylko jednego dnia potrafiły przynieść nawet 100 mm wody, doprowadzając do podtopień na dużą skalę. Szczególnie dały się one we znaki na północnym zachodzie. Rekord dobowej sumy opadów padł w Szczecinie, gdzie zalane zostały drogi i domy. Podobnie było też w Zielonej Górze.

Sezon upałów okazał się krótki, ale w części kraju bardzo intensywny. Pierwsze przekroczenie 30 stopni mieliśmy już na początku drugiej dekady maja, najwcześniej od 3 lat. Czerwiec okazał się pod względem upału cieplejszy od lipca i sierpnia.

To właśnie wtedy zmierzyliśmy najwyższą temperaturę na tle roku. 20 czerwca, w pierwszy dzień astronomicznego lata, termometry wskazały w Słubicach, przy granicy z Niemcami, dokładnie 36,1 stopnia. Do końca lata goręcej już nie było.

Lipiec przyniósł największy żar głównie na wschodzie. Na Podlasiu odnotowano największą liczbę dni upalnych, dochodzącą do 14. Średnia miesięczna temperatura dzięki temu osiągnęła najwyższą wartość od kiedy prowadzi się pomiary na polskim biegunie zimna.

Ostatni upał mieliśmy 16 sierpnia, co oznacza, że sezon skończył się najwcześniej od 7 lat, a wraz z nim prawdziwe lato. Druga połowa sierpnia była już bardzo chłodna, wręcz jesienna. Ulewne deszcze spowodowały liczne podtopienia na Śląsku i w Małopolsce. Zalane zostały m.in. niektóre osiedla w Krakowie, gdy przerwany został wał powodziowy.

Jesień minęła bardzo sucho, szczególnie na wschodzie kraju, gdzie nie padało przez kilka tygodni. W październiku suma opadów miejscami sięgnęła zaledwie 0,2 mm, czyli najmniej w całej historii pomiarów prowadzonych od 1951 roku.

Na koniec coś przyjemnego, bowiem zarówno Dzień Św. Mikołaja, jak i Boże Narodzenie, okazały się najbardziej śnieżnymi od 2010 roku. Pod śniegiem było większość regionów naszego kraju, a miejscami, zwłaszcza na Pomorzu i Mazurach, warstwa śniegu sięgała grubości 20 cm.

Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.

prognoza polsat news