Francuski astronauta Thomas Pesquet z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, podczas przelotu między Grecją a Włochami, uwiecznił nad Morzem Jońskim zaskakujący wir utworzony z chmur.
Jak się później okazało, przeobraził się on w potężną chmurę burzową o średnicy setek kilometrów, która zaczęła wędrować na południe, w kierunku wybrzeży Libii w Afryce. Przyniosła ze sobą nie tylko liczne wyładowania atmosferyczne, ale również potężne ulewy, gradobicia i wichury.
Na szczęście ominęła obszary zaludnione, dlatego nie poczyniła szkód. Gdyby trafiła nad ląd, mogłaby doprowadzić do podtopień. Niewykluczone, że był to zalążek kolejnego śródziemnomorskiego cyklonu, czyli tzw. medikanu.
Niebezpieczne medikany
Jak pamiętamy, we wrześniu ubiegłego roku Grecję nawiedził medikan Ianos. Przynosił ekstremalnie silne deszcze i wiatry. Tuż przed uderzeniem w zachodnie wybrzeża kraju osiągnął siłę porównywalną z tropikalnym huraganem pierwszej kategorii, a więc średnia prędkość wiatru przekroczyła 119 kilometrów na godzinę.
Dodając do tego porywy osiągające powyżej 150 km/h oraz sumy opadów przekraczające 100 litrów na metr kwadratowy ziemi, Ianos był wyjątkowo potężnym żywiołem. Długo na jego skutki nie trzeba było czekać. Z największym impetem medikan uderzył w wyspy Lefkada, Kefalonia i Zakintos.
Ulewne deszcze doprowadziły tam do tzw. powodzi błyskawicznych. Olbrzymie ilości deszczówki zaczęły schodzić niepozornymi zwykle strumieniami i potokami z wyżej położonych obszarów na niższe. W niektórych miejscach przypominały one rwące rzeki i wodospady.
Zalane zostały drogi i zabudowania, zniszczone mosty i łodzie w portach. Masy wody przewalające się przez popularne wśród turystów miejscowości porywały wszystko to, co znalazło się na ich drodze, w tym samochody. Na szczęście nie było informacji o ofiarach.
Źródło: TwojaPogoda.pl