Przed rokiem Australijczycy walczyli z jednym z największych w historii pożarów buszu, który strawił obszar o powierzchni 18 milionów hektarów. W zgliszcza obróciło się ponad 9 tysięcy budynków. Niestety, żywcem spłonęły 34 osoby, a 445 zmarło z powodu zaduszenia dymem.
Za winnych tego kataklizmu obarczano zmiany klimatyczne, w tym suszę i skrajnie wysokie temperatury. Jednak duży udział w tym miał również nietypowy wzorzec pogodowy panujący na Oceanie Indyjskim, który sprzyjał suchej i gorącej aurze w Australii.
Historyczne powodzie
Gdy tzw. Dipol Oceanu Indyjskiego (IOD) ustąpił, aura wróciła do normy, ale na krótko. Sytuacja szybko zmieniła się o 180 stopni. Po upływie roku kolejny sezon letni w krainie kangurów minął nie pod znakiem suszy, ale powodzi, i to największych od 50 lat.
W Nowej Południowej Walii spadły największe ilości deszczu od 1971 roku. W ciągu zaledwie 24 godzin sumy opadów sięgały astronomicznych 250 litrów na metr kwadratowy. Dla porównania tyle deszczu spada na nasze miejscowości przez pół roku.
Z powodu gwałtownego wylania rzek ewakuowano ze swych domów 40 tysięcy mieszkańców. Potracili oni dobytek całego życia. W Sydney ratownicy odnaleźli mężczyznę, który utopił się w zalanym samochodzie. Zalane zostały nie tylko zabudowania, ale też drogi i pola uprawne. Straty materialne są astronomiczne.
W wielu miejscach takich powodzi nie pamiętają najstarsi mieszkańcy. Przykładowo wodowskaz na moście Kindee odnotował wzrost poziomu rzeki do 12,1 metra, bijąc współczesny rekord z 2013 roku. Wyższy poziom mierzono tylko w 1888 roku i wynosił on 12,6 metra.
Zmiany klimatyczne będą coraz częściej sprzyjać tak olbrzymim zmianom pogody. Raz będzie skrajnie sucho, a innym razem ekstremalnie mokro. Australia jest teraz tego świetnym przykładem, gdy lato rok po roku diametralnie się od siebie różni.
Źródło: TwojaPogoda.pl / ABC.