Japończycy walczą ze śnieżnym żywiołem, jakiego nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy. Chociaż japońska wyspa Hokkaido jest jednym z najbardziej śnieżnych miejsc na świecie, to jednak tym razem największe ilości śniegu spadły na wyspę Honsiu, gdzie klimat jest dużo łagodniejszy.
W ciągu kilkudziesięciu godzin spadły aż 2 metry śniegu, z czego niemal 1,5 metra w zaledwie jedną dobę. Usypane przez wiatr zaspy śnieżne mają kilka metrów wysokości. Ci mieszkańcy, którym udało się wydostać z własnych domów, aby dostać się do sąsiadów lub zrobić zakupy, muszą drążyć w śniegu tunele.
Sytuacja jest dramatyczna, dlatego w region na pomoc ofiarom śnieżnego kataklizmu wysłano wojsko, zwane tam siłami samooobrony. Mają one przyspieszyć odśnieżanie głównych dróg, szlaków kolejowych i lotnisk. Zajmą się też dostawą środków pierwszej potrzeby.
Konieczne jest też szybkie odśnieżenie dachów, ponieważ pod tak dużym ciężarem śniegu mogą się one zapadać, co grozi katastrofami budowlanymi. Mieszkańcy są już wyczerpani, ponieważ z powodu dalszych opadów odśnieżają dachy po kilka razy dziennie.
Na jednej z głównych arterii komunikacyjnych, na północ od Tokio, w gigantycznym korku na 2 dni utknęło 2 tysiące samochodów. Kierowcom i pasażerom dostarczono posiłki, ciepłe napoje i koce, rozstawiono też toalety.
Winny jest efekt morza
Przyczyną rekordowych śnieżyc jest napływ lodowatego powietrza znad Syberii nad cieplejszą niż zwykle wody Morza Japońskiego. Spowodowało to gwałtowne parowanie wody w jej warstwie powierzchniowej.
Pojawiła się tzw. mgła z wyparowania (nazywana też dymieniem morza), która unosząc się, zaczęła zasilać formujące się na skutek dużego pionowego zróżnicowania temperatury, chmury kłębiasto-deszczowe Cumulonimbus. W tych chmurach, znanych nam z letnich burz, następowała przemiana dużych ilości skraplającej się pary wodnej w kryształki lodowe.
Tworzyły się olbrzymie ilości płatków śniegu, które gnane wiatrem w kierunku wybrzeża, zaczęły opadać w postaci śnieżyc. Zjawisko to nazywany „efektem jeziora”, ale w tym przypadku można by je zmodyfikować do „efektu morza”.
Identyczny fenomen obserwujemy w podobnych warunkach na wybrzeżach Bałtyku, a w znacznie większej skali nad amerykańskimi Wielkimi Jeziorami. Tam również w krótkim czasie potrafią spaść nawet 1-2 metry białego puchu doprowadzając do kataklizmu.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NHK.