UNESCO zleciło Ministerstwu Środowiska przygotowanie planu ochrony przeciwpożarowej w Puszczy Białowieskiej, ponieważ liczba martwych drzew, zajętych kornikiem drukarzem, osiągnęła skalę niespotykaną nigdy wcześniej w historii polskiego leśnictwa.
Martwych jest około 10 milionów drzew, które w każdej chwili mogą się zająć ogniem i wywołać olbrzymi pożar w Puszczy, której 30 procent powierzchni stanowią lasy naturalne. Jak twierdzą przedstawiciele Laboratorium Ochrony Przeciwpożarowej Lasu, plan będzie kompromisem między leśnikami a ekologami.
Sytuacja jest bardzo trudna, zwłaszcza, że już drugi rok z rzędu rejon Puszczy nawiedza susza, której towarzyszą nadzwyczaj wysokie temperatury powietrza. Osłabione drzewa są nieustannie atakowane przez kornika. Każde drzewo stanowi zaś zagrożenie dla turystów i mieszkańców Puszczy.
Od ubiegłego roku odnotowano aż 15 pożarów, w trakcie których żywioł pochłonął 70 tysięcy metrów kwadratowych obszarów zielonych. Na dodatek doszło do tragedii. Na młodego żubra runął wyschnięty, zajęty przez kornika świerk. Zwierzę nie przeżyło.
Leśnicy pytają ekologów, jak się będą tłumaczyć, gdy drzewo spadnie na turystę, mieszkańca czy pracownika Puszczy. Dane statystyczne potrafią zjeżyć włosy na głowie. Okazuje się, że kornik zniszczył lub jest w trakcie niszczenia aż 25 procent świerków w Puszczy.
Co więcej, gradacja kornika przenosi się na sąsiednie lasy, oddalone nawet kilkadziesiąt kilometrów od Puszczy, w głąb Podlasia. Szkodnik zabija drzewa iglaste na terenach Nadleśnictw, jak i w lasach prywatnych, na których właścicieli nie stać na walkę z tą inwazją.
Ekolodzy wciąż tłumaczą się tym samym, Puszcza to las naturalny i poradzi sobie sam z kornikiem, bez udziału człowieka. Póki co tego nie widać. Mieszkańcy miast położonych na terenie Puszczy chcą czuć się bezpiecznie. Obawiają się, że martwe drzewo spadnie im na głowę, na samochód lub dom. Naprawdę musi ktoś zginąć, żeby ludzie poszli po rozum do głowy?
Źródło: TwojaPogoda.pl