FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Kleszcze atakują jak nigdy dotąd. Są już nie tylko w lasach, ale też w miejskich parkach

To będzie bardzo trudny rok z powodu kleszczy i związanej z nimi bardzo niebezpiecznej choroby, jaką jest borelioza. W najbardziej zalesionym regionie Polski zachorowało już kilkaset osób, a przecież to dopiero początek sezonu.

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Łagodna zima oraz suchy i ciepły początek wiosny sprawiły, że mamy prawdziwą inwazję kleszczy, już nie tylko w lasach, ale też na łąkach i, co najgorsze, w miejskich parkach, gdzie urządzamy sobie pikniki, a dzieci bawią się z psami.

Aby uniknąć boreliozy nie wystarczy więc unikać lasów. Zagrożenie czyha na nas w centrach miast, gdzie wydawałoby się, powinno być bezpiecznie. Przyczyną jest rosnąca liczba psów, zwłaszcza tych kanapowych, które przyciągają kleszcze do osad ludzkich.

Trawy są coraz bardziej ulubionym miejscem żerowania kleszczy. Z zarośli atakują one głównie psy i koty, ale pogryzą też nas, jeśli będziemy nieostrożni np. podczas pikniku na kocu. Ugryzienie może oznaczać, choć nie zawsze, boreliozę, czyli wielonarządową chorobę zakaźną, mającą wyjątkowo różnorodne objawy, głównie neurologiczne.

Choroba zazwyczaj zaczyna się od bóli kości, stawów i ścięgien, które nawracają przez kilka miesięcy, a nawet lat. Następnie pojawiają się poważniejsze skutki, w tym zapalenia stawów, zapalenia mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych, a także zapalenia mięśnia sercowego. Może też występować zanikowe zapalenie skóry, zaburzenia pamięci i koncentracji, zaburzenia emocjonalne, a nawet psychozy.

Kleszcza należy usunąć pęsetą, chwytając jak najbliżej ciała i wyciągając go szybkim ruchem ręki. Nie wolno kleszcza zgniatać, smarować go tłuszczem, ani też polewać różnorodnymi substancjami. Po usunięciu kleszcza ugryzione miejsce trzeba zdezynfekować, a ręce umyć. Martwego kleszcza warto zachować, aby w przypadku objawów chorobowych pokazać go lekarzowi, który zleci jego badanie na boreliozę.

Jeśli nie będziemy uważać, możemy złapać nawet kilkadziesiąt kleszczy. Rekord należy do pewnego Łodzianina, który w 2014 roku, podczas wypoczynku wśród traw, nabawił się aż 50 tych pasożytów. W szpitalu przez pół godziny wyciągały je trzy pielęgniarki. Jak się potem tłumaczył, nic nie poczuł. I nic dziwnego, ponieważ kleszcze wgryzając się w skórę produkują substancję cementopodobną, mającą właściwości znieczulające.

Kleszcze występowały w Polsce od zawsze, ale wraz z ocieplaniem się klimatu ich liczba bardzo szybko rośnie, zwłaszcza po łagodnych zimach. Wystarczy, że temperatura jest wyższa od zera, a kleszcze natychmiast zaczynają żerować. Sytuacja niepokojąco pogarsza się od około 10 lat. Jeszcze w 2004 roku zachorowań na boreliozę było 4 tysiące, a w 2015 roku już 14 tysięcy.

Największy wzrost populacji kleszczy obserwuje się w woj. pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim, lubelskim, mazowieckim i opolskim. Epicentrum strefy działalności kleszczy są Podlasie, Mazury i Warmia, a więc zielone płuca Polski, największy leśny obszar w naszym kraju. Tam też zagrożenie ugryzienia człowieka lub zwierzęcia jest największe, aż sześciokrotnie częstsze niż w innych regionach kraju.

Od początku tego roku w regionie odnotowano już przeszło 300 przypadków boreliozy. Do końca sezonu liczba zachorowań zwiększy się co najmniej trzykrotnie. To od nas samych, a zwłaszcza naszej ostrożności, zależy to, czy to my staniemy się ofiarą pajęczaków.

Ten rok będzie jedynie wstępem do tego, co czekać nasz może w przyszłym roku. Naukowcy z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu udowodnili bowiem, że aktywność kleszczy można prognozować na podstawie opadu żołędzi w lasach, a także liczebności myszy.

Okazuje się, że ubiegły rok był rokiem nasiennym, a to oznacza, że w 2019 roku populacja myszy w lasach zwiększy się nawet 19-krotnie, zaś 2020 rok minie pod znakiem największej aktywności kleszczy. Tak się stanie, jeśli aura będzie sprzyjać, a więc zima będzie łagodna, a wiosna i lato suche i mało deszczowe.

Na boreliozę nie ma szczepionki, ale jest na kleszczowe zapalenie mózgu. Profilaktyczne szczepienia polecane są już od 1. roku życia. Szczepionkę podaje się w trzech dawkach. Jedną od razu, drugą po 2-3 miesiącach, a trzecią po roku. Jako że nie są one refundowane, za każdą dawkę zapłacimy od 80 do 200 zł. Szczepionki nie są objęte Programem Szczepień Ochronnych, w przeciwieństwie do innych krajów, gdzie występuje równie duże zagrożenie chorobami roznoszonymi przez kleszcze.

W Skandynawii prawie wszyscy mieszkańcy są szczepieni, dzięki czemu liczba zachorowań jest niewielka. U nas szczepić powinni się zwłaszcza ci, którzy często przebywają w lasach lub wśród traw. Naukowcy wyróżniają ponad 800 gatunków kleszczy, ale w Polsce tylko od 3 do 15 procent przenosi wirusa wywołującego kleszczowe zapalenie mózgu.

Od 30 do 50 procent z nas jest odpornych na ten wirus. Zakażenie przechodzi bardzo łagodnie, czasem zupełnie bez objawów, a czasem z objawami przypominającymi przeziębienie lub grypę. Każdego roku około 200 osób zapada na zapalenie mózgu, które na szczęście jest uleczalne, choć trzeba czasem spędzić jakiś czas w szpitalu.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news