Wyjątkowo wczesny i intensywny atak zimy w Stanach Zjednoczonych nie schodzi z czołówek gazet i serwisów informacyjnych. Nazywany „arktycznym podmuchem” strumień mroźnego powietrza przyniósł nie notowane nigdy wcześniej pod koniec listopada temperatury.
Sam mróz jeszcze nie byłby tak dokuczliwy, gdyby nie to, że w wielu miejscowościach spadł najwcześniejszy śnieg w historii pomiarów. Nie obeszło się też bez opadów marznącego deszczu, które spowodowały silne oblodzenie dróg i chodników.
Miliony Amerykanów, którzy podczas trwającego weekendu Święta Dziękczynienia przemierzają tysiące kilometrów, aby wspólnie z bliskimi zajadać się indykiem, zmuszonych jest spędzać całe godziny w chłodzie na oblodzonych i zakorkowanych autostradach.
W sieci nie brakuje kąśliwych komentarzy, że miało być tak ciepło, a jest lodowato, jak w styczniu. Ceny energii gwałtownie wzrosły, a ci, którzy nie zdążyli zakupić paliwa, teraz marzną we własnych domach.
Do narzekających dołączył sam Donald Trump, prezydent USA, który, podobnie jak przed rokiem, w obliczu fali mrozów i śnieżyc zakwestionował istnienie ocieplenia klimatu. Na swoim oficjalnym profilu na Twitterze stwierdził: „Brutalny i szeroki podmuch zimna może pobić wszystkie rekordy. Gdzie się podziało globalne ocieplenie?”
Brutal and Extended Cold Blast could shatter ALL RECORDS - Whatever happened to Global Warming?
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 22 listopada 2018
Tymczasem naukowcy martwią się rekordową falą mrozów, ale nie dlatego, że stanowi ona zaprzeczenie ocieplenia klimatu, lecz właśnie stanowi jego dobitne potwierdzenie. Jak to możliwe? Otóż globalne ocieplenie wywołuje zmiany klimatyczne, a te objawiają się coraz częstszymi anomaliami pogodowymi.
Przede wszystkim Donald Trump, jak większość z nas, myli klimat z pogodą. I chociaż wydaje się, że różnią się one niewiele, to jednak w rzeczywistości różnica jest diametralna. Postaramy się Wam ją w przystępny sposób wytłumaczyć.
Fala nietypowych chłodów jest widoczna na mapie anomalii średniej temperatury w postaci granatowych i niebieskich obszarów. Okazuje się, że od początku miesiąca tylko w Ameryce Północnej temperatury na tak dużą skalę były nadzwyczaj niskie. Na pozostałym obszarze było cieplej, a nawet dużo cieplej, niż zwykle w tym okresie, np. w Polsce. Czyżby tylko Amerykę opuściło globalne ocieplenie? Oczywiście, że nie!
W ciągu ostatniego tygodnia największa anomalia chłodu obejmuje znaczną część Ameryki Północnej. Jednak są też obszary, gdzie jest zupełnie odwrotnie, wyjątkowo ciepło, np. na Alasce i w zachodniej Kanadzie, ale również na Grenlandii, Islandii, w Skandynawii czy w północnej Afryce i południowej Azji.
W Polsce też dominują chłodniejsze masy powietrza, niż zwykle o tej porze roku. Jednak w perspektywie następnego tygodnia widoczne są duże zmiany. U nas nadal będzie zimno, ale już w sąsiednich Niemczech wyjątkowo ciepło. Podobnie w Kanadzie, a także w wielu regionach USA, gdzie temperatury podskoczą, a zima ustąpi. Temperatury tym razem będą ekstremalnie wysokie, jak na koniec listopada. Dlaczego pogoda aż tak się zmieni?
Ponieważ pogoda to zmiany stanu atmosfery w krótkiej perspektywie czasowej. Może się ona wahać, nawet gwałtownie, nie tylko z dnia na dzień, lecz również z godziny na godzinę. Niepozorne układy atmosferyczne mogą mieć poważne następstwa.
To, że w ciągu 3 dni Polskę nawiedzi powódź, wcale nie oznacza przecież, że klimat stał się nagle znacznie wilgotniejszy niż był do tej pory. Ponieważ klimat to zbiór parametrów pogody, uśrednionych na bazie danych z wielu lat.
Kształtują go siły globalne, zmieniające bilans energetyczny atmosfery. W grę wchodzą wahania aktywności słonecznej, zmiany nachylenia osi ziemskiej i oczywiście efekt cieplarniany. Zmiana tych parametrów pociąga za sobą przewidywalne zmiany klimatu.
Zarówno pogodę, jak i klimat możemy porównać do warunków panujących w Tatrach. Jak wiemy, pogoda w górach zmienia się radykalnie, nawet kilka razy dziennie. Dlatego też obserwując pogodę o poranku nie sposób przewidzieć, co zdarzy się po południu.
Może utrzymać się słoneczna aura, ale może się też załamać, mogą utworzyć się chmury burzowe i spaść śnieg, który pokrzyżuje nam plany. O tyle o ile pogodę w Tatrach przewidzieć jest trudno, to prognozowanie klimatu jest przysłowiową bułką z masłem.
Każdy bowiem wie, że w styczniu w najwyższych polskich górach mamy zimę, prószy śnieg i trzyma mróz. Skąd mamy taką pewność? Bo jest tak od tysięcy lat i to się nie zmienia. Może się zmienić pogoda, raz może być gorąco, a raz mroźno, ale klimat ulega zmianom na tyle długodystansowo, że mamy 100-procentową pewność, że nagle, z roku na rok, nie zapanują u nas tropiki i całkowicie zapomnimy o zimie.
Aby jeszcze dokładniej rozumieć różnicę między pogodą a klimatem, spróbujcie odpowiedzieć na pytanie: Jakiej pogody powinniśmy się spodziewać 20 lipca w Warszawie? Meteorolodzy nie będą w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jedyne, w miarę wiarygodne prognozy, nie przygotowuje się na więcej niż 16 dni. Jednak, gdy zapytamy o to samo klimatologów, to oni dadzą nam dokładną odpowiedź. Jaką?
Otóż 20 lipca temperatura może się wahać w przedziale od 5 do 40 stopni, a najbardziej prawdopodobne, że od 13 do 25 stopni. Na pewno nie będzie mrozu, na pewno też nie spadnie śnieg. Skąd taka pewność? Bo meteorolodzy, aby przewidzieć pogodę 20 lipca wzięli pod uwagę aktualny stan atmosfery i próbowali zaprognozować jego dalsze zmiany.
Natomiast klimatolodzy posłużyli się danymi klimatologicznymi z ostatnich kilkudziesięciu lat. Wynika z nich, że temperatura oscylowała wówczas w danym zakresie i nigdy poza niego nie wykraczała. Wyznaczono również średnie temperatury. Oczywiście mogą paść rekordy, ale nie będą one znacząco odbiegać od tych już zanotowanych.
Nic dziwnego, że naukowcy mawiają, że klimat to jest to czego się spodziewasz, a pogoda to jest to, co otrzymujesz. Dlatego też turysta, który w styczniu przyjechał do Krakowa był zaskoczony tym, co zastał pod Wawelem. Zamiast mrozu, który wskazywały mu tablice klimatyczne z Wikipedii, poczuł 10-stopniowe ciepło, a śniegu nie było ani grama.
Ani rekordowe mrozy, ani też rekordowe upały nie świadczą o zmianach klimatycznych, o ile nie zdarzają się często, coraz częściej. To tylko pogoda, która jak zmieniała się za czasów naszych prababć, tak zmienia się i dzisiaj, i zawsze będzie się zmieniać.
Źródło: TwojaPogoda.pl