FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Pod lodami Grenlandii spoczywa wielki krater. Planetoida uderzyła, gdy człowiek dotarł do Ameryki

Tego się nie spodziewali. Naukowcy odkryli pod czapą lodową Grenlandii jeden z największych i najmłodszych kraterów uderzeniowych na Ziemi. Powstał wówczas, gdy człowiek po raz pierwszy rozprzestrzenił się po Ameryce.

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Operacja "IceBridge" to kilkuletni projekt prowadzony z wielkich rozmachem przez NASA. W jego ramach za pomocą samolotów badawczych wykonano niezwykle dokładne zdjęcia radarowe czapy lodowej Grenlandii i tego, co znajduje się pod nią.

Powstały szczegółowe mapy topograficzne, dzięki którym nie tylko o wiele więcej dowiedzieliśmy się o skutkach ocieplającego się klimatu na tamtejszy lądolód, ale również udało się dokonać wielkiego odkrycia, i to niemal nie odchodząc sprzed komputera.

Międzynarodowy zespół naukowców analizował mapy cyfrowe, aż trafił na zaskakujące miejsce. Był nim Lodowiec Hiawatha, położony na północno-zachodnim krańcu Grenlandii, który wyróżniał się dość okrągłym kształtem.

Skany radarowe wykazały jednoznacznie, że pod grubą pokrywą śnieżno-lodową spoczywa olbrzymie wgłębienie. To krater uderzeniowy o średnicy aż 31 kilometrów i głębokości 300 metrów, co czyni go jedną z największych tego typu formacji na naszej planecie.

Badacze wybrali się na Grenlandię, aby dokonać pomiarów terenowych. Pobrane próbki wykazały, że do upadku planetoidy mogło dojść stosunkowo niedawno, oczywiście w skali geologicznej, bo zaledwie 12 tysięcy lat temu. Jest to więc nie tylko jeden z największych, ale też najmłodszych kraterów uderzeniowych.

Radarowy obraz Lodowca Hiawatha na Grenlandii. Fot. NASA.

Naukowcy nie sądzili, że krater zachowa się w tak dobrym stanie. Zazwyczaj kratery spoczywające pod lodem ulegają znacznej erozji. W przypadku Lodowca Hiawatha tak się nie stało. Dalsze analizy mają wykazać dlaczego.

Kosmiczna kolizja miała miejsce w czasie, gdy według współczesnej wiedzy, pierwsi ludzie dotarli poprzez Morze Beringa do Ameryki Północnej, a następnie zaczęli się rozprzestrzeniać aż po Amerykę Południową. Był to przełomowy okres, na który mógł mieć wpływ upadek planetoidy.

Radarowy obraz krateru uderzeniowego pod Lodowcem Hiawatha na Grenlandii. Fot. NASA.

Obiekt w momencie uderzenia w Grenlandię miał średnicę około 800 metrów. Tak dużych rozmiarów planetoida spada na Ziemię średnio raz na 500 tysięcy lat. Uderzenie planetoidy z prędkością ponad 100 tysięcy kilometrów na godzinę jest w stanie wyżłobić krater nawet 40 razy większy od niej samej.

Skutki eksplozji z siłą 800 jednomegatonowych bomb atomowych miałyby skutki dla całej naszej planety. Przede wszystkim obróciłyby w proch obszar w promieniu 1-2 tysięcy kilometrów od miejsca uderzenia, wywołałyby olbrzymie tsunami, które obiegłoby wszystkie oceany, a także uszkodziło warstwę ozonową i doprowadziłoby do przejściowych zmian klimatycznych.

Artystyczna wizja uderzenia planetoidy w Grenlandię. Fot. NASA.

Sam żelazny meteoryt spoczywa nawet kilka kilometrów od powierzchnią ziemi, powyżej znajduje się krater właściwy, a jeszcze wyżej gruba czapa lodowa. Nie sposób więc pobrać próbek i dokonać ich analiz, aby dokładnie ustalić, kiedy doszło do upadku ciała niebieskiego.

Jeśli rzeczywiście doszło to tego u kresu ostatniej epoki lodowcowej, w okresie ocieplenia, to uderzenie mogłoby spowodować gwałtowne wyparowanie milionów ton lodu, a tym samym doprowadzić do zmian klimatycznych, przyczyniając się do wyginięcia dużych ssaków, jak mastodontów, czyli wczesnych słoni.

Na ten sam okres datowane są również opowieści o biblijnym potopie, do którego miało dojść około 10 tysięcy lat przed naszą erą. Czy upadek planetoidy miał z tym jakiś związek? Tego naukowcy chcą się dowiedzieć w toku dalszych badań. Na ich rezultaty czekamy z niecierpliwością.

Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.

prognoza polsat news