W ostatnim czasie na Górnym Śląsku doszło do wielu wstrząsów. Jeden z nich nastąpił dzisiaj (20.10) około godziny 7:45. Według danych Wyższego Urzędu Górniczego jego ognisko znajdowało się 650 metrów pod ziemią na terenie Kopalni Węgla Kamiennego Ruch Ziemowit.
W tej chwili trwa ustalanie siły trzęsienia. Na szczęście nie ucierpiał żaden górnik. Również na powierzchni nie doszło do poważniejszych szkód. W wielu budynkach w Lędzinach, Bieruniu, Imielinie i Chełmie Śląskim drżały ściany i szyby, z półek spadały lżejsze przedmioty i kołysały się żyrandole.
Na terenie tej kopalni, poza dzisiejszym wstrząsem, doszło w ciągu ostatniego miesiąca do sześciu trzęsień, które wystąpiły 21, 25 i 28 września oraz 3, 5 i 11 października. Ich magnituda sięgała M2.8.
Coraz silniejsze wstrząsy
Na Górnym Śląsku wstrząsy pochodzenia górniczego są na porządku dziennym. Jednak zdecydowana większość z nich jest bardzo słaba, wręcz nieodczuwalna. Raz na jakiś czas zdarzają się nieco silniejsze wstrząsy, o których informują media. Jednak to, co miało miejsce w nocy z 17 na 18 kwietnia 2015 roku, do "normalnych" wstrząsów w żadnym razie nie należało.
Dokładnie 16 minut po wybiciu północy nastąpił wstrząs o sile M4.0. Wyzwolona podczas niego energia sklasyfikowana została jako największa, od kiedy w górnictwie prowadzi się pomiary sejsmologiczne. Osiągnęła stopień 6 w 8-stopniowej skali, co oznacza, że mogła poczynić szkody i tak też się stało.
W rejonie epicentrum trzęsienia, które znajdowało się około 10 kilometrów pod Parkiem Miejskim Skałka w Świętochłowicach, pękały ściany budynków, sypał się tynk, kołysały lampy, spadały obrazy ze ścian, tłukły się naczynia, drżały meble.
Do Europejskiego-Śródziemnomorskiego Centrum Sejsmologicznego (EMSC) zaczęły spływać raporty od mieszkańców: "Trwało kilka sekund". "Takiego wstrząsu na Śląsku jeszcze nie przeżyłam". "Łóżko zaczęło obijać się o ściany". "Tynk z okna się posypał". "Podczas wstrząsów odczuwałem lekkie mdłości i dzwonienie w uszach". "Narastający rumor, a następnie silne szarpnięcie". "Wyraźne bujanie budynku, drżały meble, trzęsły się lampy".
Wstrząs był odczuwany na obszarze w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od epicentrum, co również jest niezwykłe. Rozdzwoniły się telefony do służb alarmowych. Najbardziej ucierpiała Kopalnia Węgla Kamiennego "Wujek", gdzie na skutek wybicia chodnika na głębokości 1050 metrów, uwięzionych zostało dwoje górników.
Akcja z użyciem ciężkiego sprzętu, tzw. kombajnu, prowadzona była przez 67 dni z udziałem blisko tysiąca osób. To było karkołomne wyzwanie, ponieważ temperatura dochodziła do 50 stopni, w dodatku wciąż istniało zagrożenie wystąpienia kolejnego wstrząsu i wybuchu metanu. To była najdłuższa akcja ratownicza w historii polskiego górnictwa.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Wyższy Urząd Górniczy.