Niż o wdzięcznym imieniu Dżesika (Jessika) dotarł nad środkowy Bałtyk. Wraz z wyżami znad Szwajcarii i Serbii powodował on bardzo duży kontrast (gradient) ciśnienia, który sięgał aż 40 hPa, a między północno-wschodnią i południową Polską prawie 20 hPa. To właśnie on był przyczyną gwałtownego wiatru, który wciąż mocno wieje, ale już zdecydowanie osłabł.
Na nizinach najmocniej wiało tam, gdzie dawały o sobie znać rozbudowane chmury deszczowo-burzowe Cumulonimbus i związany z nimi szkwał. Wówczas podmuchy zachodniego wiatru osiągały nawet 80 km/h. Tak było m.in. w Poznaniu i Krakowie. Jednak przeważnie wiało mniej, do 60-70 km/h.
Tradycyjnie najgwałtowniej dmuchało nad morzem i w górach, miejscami powyżej 100 km/h. Nad Bałtykiem największy poryw na oficjalnych stacjach IMGW odnotowano w nadmorskiej części Darłowa, gdzie osiągnął on aż 115 km/h. Mocno wiało też w Ustce (105 km/h) i w Kołobrzegu (90 km/h). Z kolei w szczytowych partiach Karkonoszy wiatr dopiero teraz się wzmaga. Na Śnieżce osiąga aż 144 km/h.
Strażacy w różnych regionach kraju mają ręce pełne roboty. Do tej pory interweniowali już kilkaset razy, głównie w dzielnicach północnych, południowych i zachodnich, a zwłaszcza na Pomorzu. Usuwają z dróg, chodników, posesji i samochodów połamane drzewa.
Na niektórych odcinkach dróg możliwe są utrudnienia, ponieważ nie wszystkie konary udało się już pociąć i usunąć. Na lokalnych drogach problemy mogą występować jeszcze przez kilka godzin. Należy je zgłaszać strażakom na numer 112 lub 998.
Jednak strażacy potrzebni są także na wybrzeżu, gdzie porywisty wiatr wiejący z sektora północno-zachodniego i północnego wpycha wodę na ujściowym odcinku rzek, z powrotem do koryt, powodując przy tym tzw. cofkę i podtopienia niżej położonych obszarów.
Na wodowskazach IMGW najwięcej przekroczeń stanów alarmowych na rzekach mamy głównie we wschodniej części wybrzeża, od Władysławowa przez Trójmiasto po Elbląg. Miejscami doszło do podtopień dróg i zabudowań. Strażacy wraz z mieszkańcami zabezpieczają tam mienie workami z piaskiem.
Poziom wody wciąż jeszcze rośnie. Zacznie opadać, poprawiając sytuację powodziową, w godzinach nocnych, gdy wiatr osłabnie i zmieni kierunek na zachodni. Do tego czasu należy spodziewać się utrzymywania alarmów przeciwpowodziowych.
Środa (3.10) była nie tylko wietrzna, ale też wilgotna i bardzo chłodna. Na ogół spadło do 1 mm deszczu, czyli bardzo niewiele, jednak miejscami, zwłaszcza na północy i w centrum kraju, suma opadów sięgała 5-10 mm. Temperatura była niska i wahała się od 9 stopni na północy do 14 stopni na zachodzie i południu.
Porywisty wiatr i wysoka wilgotność powietrza sprawiały, że temperatura odczuwana przez receptory zawarte w naszej skórze, była nawet o ponad 5 stopni niższa od wskazań termometrów. Aura wyjątkowo sprzyja osłabieniu organizmu oraz przeziębieniu i grypie.
Warunki biometeorologiczne są niekorzystne, ponieważ ciśnienie spadło już o 10-15 hPa, a do tego jest wietrznie, wilgotno i chłodno. Osoby wrażliwe na takie warunki atmosferyczne mogą odczuwać różnorodne bóle, senność, znużenie i rozkojarzenie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW / Straż Pożarna.