Wyjątkowo ulewne deszcze połączone z burzami gradowymi i wichurami nawiedzają kontynentalne Włochy, a także wchodzące w skład tego kraju wyspy Sycylia i Sardynia. Problemy z podtopieniami mają też mieszkańcy Tunezji, gdzie w jeden dzień spadła półroczna norma deszczu zalewając miejscowości na 2 metry i zabijając 4 osoby.
W miejscowości Campobasso podczas kilkukrotnych burz spadło już blisko 60 mm deszczu. Tymczasem prognoza na dzisiaj (21.09) wskazuje na kolejne olbrzymie ulewy we Włoszech, które mogą pogłębiać podtopienia i powodować nowe, w kolejnych regionach.
Okazuje się, że przyczyną tych gwałtownych, niszczycielskich i zabójczych zjawisk we Włoszech i w Tunezji jest pogłębiający się nad ciepłymi wodami Morza Śródziemnego bardzo specyficzny układ niskiego ciśnienia, który nazywany jest medicanem o imieniu Brian.
Medican, czyli śródziemnomorski huragan
Kłębowisko chmur burzowych wirowało spiralnie przeciwnie do ruchu wskazówek zegara w kierunku centralnej części formacji aż wczoraj (20.09) przybrało kształt do złudzenia przypominający cyklon tropikalny, z charakterystycznym dobrze zarysowanym okiem.
Fenomen ten nazywany jest "medicane" (medi - od Mediterranean Sea, czyli Morze Śródziemne, cane - drugi człon angielskiego określenia "hurricane", czyli huraganu) i oznacza formację cykloniczną, która wykazuje właściwości tropikalnego sztormu lub tropikalnego huraganu.
Tym razem jednak ciśnienie w formacji spadło do 1014 hPa, a więc nie było nadzwyczajnie niskie, w dodatku wiatr nie przekraczał średniej prędkości 60 km/h, a więc o typowym huraganie mowy nie mogło być.
Jednak tego pseudohuraganu nie można bagatelizować. Przynosi on gwałtowne burze z ulewami, gradobiciami i wichurami, które w ciągu następnych kilkudziesięciu godzin nadal mogą siać spustoszenie zarówno nad kontynentalnymi Włochami, jak i nad Sycylią i Sardynią.
Biorąc pod uwagę to, że we Włoszech wciąż panuje sezon turystyczny, tego typu zjawiska, jak tzw. powodzie błyskawiczne, mogą się okazać bardzo niebezpieczne w skutkach, o czym mogliśmy się wielokrotnie przekonać na tle historii.
Sieje spustoszenie raz na kilka lat
Medicany nad wodami Morza Śródziemnego pojawiają się między wrześniem a listopadem, mniej więcej co kilka lat, choć ostatnio dużo częściej, bo corocznie. Minione lato na południu kontynentu było nadzwyczaj ciepłe, co sprawiło, że również wody morskie ogrzały się do temperatur, które nie są typowe dla tego regionu.
Morze ochładza się dużo wolniej od powietrza i dopiero późną jesienią, gdy na skutek napływu coraz chłodniejszych mas powietrza, Morze Śródziemne intensywnie paruje, tego typu formacje cykloniczne, dla których para wodna stanowi swoiste paliwo, zaczynają się tworzyć.
Poprzednim razem taka formacja obserwowana była w listopadzie ubiegłego roku. Wówczas otrzymała miano Cyklonu Numa. Od Włoch aż po Grecję szalały wyjątkowo intensywne opady deszczu, a w górach również śniegu. Towarzyszyły im huraganowe podmuchy wiatru.
W Grecji na skutek spowodowanych przez obfite deszcze powodzi i osunięć ziemi zginęło 20 osób. Po wodą znalazły się m.in. miejscowości położone na przedmieściach Aten. W krótkim czasie spadło tam ponad 110 mm deszczu, czyli dwukrotnie więcej niż normalnie powinno spaść przez cały listopad.
To był kataklizm, rwący nurt przepływający przez miasto Attica porywał samochody wraz z ludźmi w środku. Nie mieli oni żadnych szans na przeżycie. Żywioł pozostawił po sobie apokaliptyczny krajobraz. We włoskich górach przechodziły potężne zawieje śnieżne. Niektóre kurorty narciarskie w Apeninach zostały przykryte świeżą warstwą śniegu i grubości przeszło metra.
Również w październiku 2016 roku nad Morzem Śródziemnym narodził się medican, tym razem imieniem Trixi, który przyniósł niszczycielskie powodzie na Malcie. Wcześniej z podobnymi fenomenami mieliśmy do czynienia nad Morzem Śródziemnym w listopadzie 2014 roku, w listopadzie 2011 roku, we wrześniu 2006 roku oraz we wrześniu i w październiku 1996 roku.
W przeszłości nad gorącymi wodami Morza Śródziemnego wielokrotnie tworzyły się formacje chmur, które przynajmniej swym wyglądem przypominały cyklon tropikalny. Oczywiście nigdy nie doszło do wytworzenia się prawdziwego cyklonu tropikalnego, gdyż woda w morzu jest zbyt chłodna, aby mogło dojść do reakcji początkującej proces tworzenia się tego zjawiska.
Medicanów będzie coraz więcej
Jednak wraz z systematycznym ocieplaniem się klimatu na naszej planecie, coraz cieplejsze będą się stawać również morza i oceany. Naukowcy spodziewają się zwiększenia się liczby tropikalnych cyklonów i huraganów, zarówno na Atlantyku, jak i na Pacyfiku oraz Oceanie Indyjskim.
To będzie miało wpływ również na Morze Śródziemne, które także się ociepli. Według prognoz w ciągu następnych kilkunastu lat woda w tym morzu będzie stale cieplejsza średnio o 3 stopnie względem obecnej. Teraz w pełni lata osiąga ona 24-26 stopni w swojej zachodniej części oraz 25-26 stopni w części środkowej i wschodniej.
Aby mogło dojść do reakcji początkującej tworzenie się cyklonu woda w Morzu Śródziemnym na znacznym obszarze musiałby mieć co najmniej 27 stopni. W przyszłości więc warunki do narodzin tropikalnych cyklonów, a nawet huraganów, będą jak najbardziej możliwe. Wszystko wskazuje na to, że w pierwszej kolejności cyklony mogłyby się rodzić w pobliżu Hiszpanii, Francji i Włoch.
Mieszkańcy krajów południowej Europy muszą się z tym liczyć, ale niestety nie są i jeszcze długo nie będą na to przygotowani. W zagrożeniu znajdą się miliony ludzi, a przecież wybrzeża Morza Śródziemnego to jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na Ziemi, w dodatku cel bardzo wielu turystów.
O zagrożeniu mogliśmy się przekonać w 2004 roku, kiedy na wodach południowego Atlantyku narodził się pierwszy w historii cyklon i uderzył on w Brazylię. W 2005 roku huragan Vince był pierwszym tropikalnym huraganem, który dotarł aż do południowej Hiszpanii, powodując tam spustoszenia.
Miniaturowe zalążki cyklonów nad wodami zachodniej części Morza Śródziemnego notowano od lat 40. co najmniej 10-krotnie. Najbardziej ciekawie zapisał się przypadek z 16 stycznia 1995 roku, kiedy mini cyklon wędrujący od włoskiej Sycylii po Grecję niósł wiatr w porywach osiągający 135 km/h. Średnia prędkość wiatru była jednak niewielka i nie przekraczała 70 km/h, a więc nie był to typowy huragan.
Nie ma dwóch zdań, że klimat się zmienia i musimy być gotowi na nowe wyzwania i nowe zagrożenia ze strony zjawisk pogodowych, których dotąd nie było, a które mogą być bardzo niebezpieczne.
Źródło: TwojaPogoda.pl / meteoam.it