Sejsmolodzy wciąż nie wiedzą, jakie procesy odpowiadają za wzrosty i spadki aktywności sejsmicznej na świecie. Ich źródłem mogą być zarówno zjawiska zachodzące głęboko pod powierzchnią ziemi, jak i te w przestrzeni kosmicznej.
Bez względu na to, jakie jest wyjaśnienie, od około 10 dni w różnych regionach Ziemi dochodzi do znaczących wstrząsów o sile przekraczającej M6. Seria rozpoczęła się 10 sierpnia trzęsieniem ziemi o sile M6.1 na Wyspach Kurylskich w Rosji.
12 sierpnia dwa wstrząsy, z których jeden miał siłę M6.4, nawiedziły północne krańce Alaski. Dwa dni później ziemia z siłą M6.1 zatrzęsła się na Wyspach Sandwich w Antarktyce. Dzień później wstrząs M6.6 odnotowano na Wyspach Aleuckich na Alasce.
16 sierpnia z siłą M6.3 zatrzęsła się ziemia na Wyspach Kazan należących do Japonii. Dzień później mieliśmy dwa silne wstrząsy, najpierw M6.5 na Morzu Flores na Indonezji, a później M6.1 na Kostaryce w Ameryce Środkowej.
Apogeum serii wstrząsów nastąpiło wczoraj (19.08). Wstrząs o sile M6.3, a nieco później kolejny, rzędu M6.9, nawiedził zrujnowaną przez poprzednie trzęsienia indonezyjską wyspę Lombok, gdzie ostatni bilans mówi o 470 ofiarach śmiertelnych i przeszło 1300 rannych. Poszkodowanych zostało już przeszło 800 tysięcy ludzi.
Ziemia zadrżała też na środkowym Pacyfiku. Wstrząs o sile M8.2 okazał się najpotężniejszym na naszej planecie od września 2015 roku, kiedy trzęsienie M8.3 zrujnowało nadbrzeżne obszary Chile w Ameryce Południowej.
Na szczęście ognisko tego ostatniego wstrząsu znajdowało się bardzo głęboko, bo pół tysiąca kilometrów pod dnem morskim, dzięki czemu na powierzchni ziemi fale sejsmiczne nie były zbytnio odczuwalne, nie poczyniły szkód, nie wyzwoliły też tsunami.
To rzadkie zjawisko
Tak gigantyczne wstrząsy zdarzają się bardzo rzadko. Od 2004 roku o podobnej sile lub silniejszych od niego naliczono na świecie tylko 11. Nie trzeba przypominać, jak tragicznie część z nich się zapisała, chociażby w 2004 roku w krajach basenu Oceanu Indyjskiego lub w 2011 roku w Japonii.
Z trzęsieniami ziemi nie jest tak, jak z pogodą, że można ją przewidywać z wyprzedzeniem. Nie wiadomo czy seria wstrząsów już się kończy, czy też dopiero zaczyna, albo czy to już jej faktyczne apogeum, a może jeszcze nie.
Nawet najpotężniejsze wstrząsy występujące na obszarach słabo zaludnionych nie są niebezpieczne. Gorzej jeśli ziemia zatrzęsie się w rejonach dużych miast. Wówczas o katastrofę nie jest trudno.
Od 2011 roku nie mieliśmy wstrząsu, który jednorazowo pozbawiłby życia kilkadziesiąt tysięcy ludzi. W poprzednich latach zdarzały się one niemal co roku. Ostatnio roczna liczba ofiar trzęsień ziemi sięga tysięcy.
Źródło: TwojaPogoda.pl / USGS.