Podczas trwającej obecnie nocy polarnej, naukowcy ze stacji badawczych, leżących w głębi kontynentu, muszą się zmagać z temperaturami o jakich wielu z nas nawet nie śniło. W ostatnim czasie przy większości baz temperatura spadała poniżej minus 70 stopni.
W pobliżu rosyjskiej bazy Wostok, położonej w najbardziej niedostępnym regionie Antarktydy, temperatura spadła do równo minus 80 stopni. Z kolei przy stacji Amundsena-Scotta, znajdującej się zaledwie kilkadziesiąt metrów od bieguna południowego, jest trochę cieplej, minus 66 stopni.
We wszystkich tych miejscach jest na ogół pogodnie, jednak od czasu do czasu chmurzy się i wówczas przelotnie i niezbyt obficie sypie śnieg, przy porywistym wietrze zmieniając się w zawieję śnieżną. Na stacji Wostok średnia temperatura jest o całe 10 stopni niższa wobec normy wieloletniej.
Nietypowe chłody zaczęły się pod koniec czerwca, jednak cały ubiegły miesiąc okazał się ciepły, a nawet bardzo ciepły, ponieważ średnia miesięczna temperatura była wyższa od normy o 2,5 stopnia. Zdarzało się, że średnia dobowa oscylowała nawet 20 stopni powyżej normy.
Czerwiec był nie tylko ciepły, ale też mokry. Zamiast 2 mm opadu odnotowano 9 mm, co stanowi aż 450 procent normy z wielolecia. Rejon bazy Wostok jest jednym z najsuchszych miejsc na świecie, więc jeśli zaczyna padać, to jest święto.
Dla polarników opady śniegu i nasilający się wiatr to znak, że mróz niebawem zelżeje. Na Antarktydzie ocieplenia nadchodzą niespodziewanie i bywają gwałtowne. Temperatura w ciągu doby potrafi skoczyć nawet o 20-30 stopni.
Nie wszystkie regiony Antarktydy odczuwają skutki tak ekstremalnej pogody. Na wybrzeżu temperatura w najcieplejszej porze doby sięga zera, ale potrafi spaść do minus 10 stopni. Taki mróz z pewnością jest znośny, ale wyprawa w głąb kontynentu w takich warunkach kosztowałaby życie.
Trzeba jeszcze dodać, że w najmroźniejsze noce polarne w ostatnich latach przy biegunowej stacji Amundsena-Scotta temperatura spadła do minus 78 stopni, na rosyjskim Wostoku nawet do minus 83 stopni.
Jeszcze zimniej było w rejonie rosyjskiego Wostoku w 1983 roku, gdy zanotowano minus 89 stopni i taką właśnie temperaturę musieli znieść pracujący wówczas na stacji naukowcy, oczywiście odziani w najcieplejsze kombinezony, jakie tylko stworzyła ówczesna nauka.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu polarnicy nierzadko marzli z powodu braku paliwa i tym samym ogrzewania, nie mogąc liczyć na dostawy z zewnątrz. Obecnie technika poszła na tyle do przodu, że urządzenia grzewcze psują się rzadko, a jeśli już do nich dojdzie, to naukowcy mogą liczyć na ogrzewanie zapasowe.
Nie ma też problemów z brakiem prowiantu, ponieważ od czasu wynalezienia liofilizowanej żywności dla astronautów, polarnicy też z chęcią po nią sięgają. Dostawy żywności, paliwa i lekarstw są możliwe jedynie w porze letniej. Wówczas do stacji Wostok przylatują samoloty lub też ratraki z zaopatrzeniem z innej rosyjskiej bazy Mirnyj, oddalonej o przeszło tysiąc kilometrów.
Kilka tygodni temu miał miejsce szczyt nocy polarnej i teraz wraz z każdym kolejnym tygodniem noce będą coraz jaśniejsze, a temperatura powinna się powoli podnosić, jednak będzie to bardzo żmudny proces, trwający aż do przełomu grudnia i stycznia.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NOAA.