W piątek (11.05) po południu i wieczorem w pasie od Pomorza Gdańskiego przez Kujawy, zachodnie Mazowsze i Ziemię Łódzką po Kielecczyznę, Górny Śląsk i Małopolskę przetoczyły się gwałtowne burze. Miejscami w zaledwie kwadrans potrafiły przynieść tyle deszczu, ile normalnie powinno spaść przez cały miesiąc.
To musiało się skończyć podtopieniami, ponieważ studzienki kanalizacyjne nie były w tak krótkim czasie pochłonął aż tak dużych ilości deszczówki. Woda zaczęła się zbierać na ulicach i chodnikach, wdzierała się do piwnic i podziemnych parkingów.
Ulice Gdańska i Łodzi, gdzie spadło miejscami nawet 30 mm deszczu w niecałą godzinę, przypominały bajora. Ugrzęzły w nich samochody, autobusy i tramwaje. Doszło do paraliżu w transporcie, i to w najgorszym możliwym momencie, bo podczas popołudniowego szczytu komunikacyjnego.
Podczas burzy, połączonej z ulewnym deszczem, gradobiciem i porywistym wiatrem, temperatura w ciągu mniej niż pół godziny potrafiła spaść z 26 do 18 stopni, a wilgotność względna powietrza skoczyć z 40 do 80 procent.
W sobotę (12.05) sytuacja może się powtórzyć. Tym razem burz o średnim natężeniu spodziewamy się w zachodniej części naszego kraju. Na Dolnym Śląsku, Ziemi Lubuskiej, w Wielkopolsce, na Kujawach i Pomorzu mogą przejść ulewne deszcze, które mogą się skończyć podtopieniami.
Intensywność burz będzie nieznacznie mniejsza niż poprzedniej doby. W ciągu jednej godziny może spaść do 30 mm deszczu, przez co możliwe są lokalne podtopienia dróg i zabudowań. Grad może mieć średnicę do 3 cm i uszkadzać dachy zabudowań, karoserie samochodowe i uprawy. Porywisty wiatr, osiągający do 90 km/h, może dodatkowo zrywać linie energetyczne i łamać gałęzie.
Na pozostałym obszarze naszego kraju pierwszy dzień weekendu zapowiada się bardzo ładnie, przede wszystkim bez deszczu. Termometry pokażą w najcieplejszym momencie dnia przeważnie od 20 do 23 stopni.
Źródło: TwojaPogoda.pl