Kalendarzowe wiosny rozpoczynające się w 2013 i 2014 roku były wobec siebie skrajnie różne. W 2013 roku wiosna zjawiła się zupełnie niepostrzeżenie, ponieważ w pogodzie wciąż panowała zima i to pełną gębą.
23 marca temperatura w pełni dnia na przeważającym obszarze kraju krążyła w okolicach minus 5 stopni. Były jednak jeszcze zimniejsze miejsca. W Łodzi, Kielcach i Rzeszowie zmierzono maksymalnie minus 7 stopni, a w Lublinie aż minus 8 stopni. Nawet na najcieplejszym wybrzeżu były przynajmniej 2 stopnie mrozu.
Był to jedynie przedsmak tego, co przeżyliśmy w nocy z 23 na 24 marca. Niemal w całej Polsce temperatura spadła poniżej minus 10 stopni. W Warszawie zmierzyliśmy minus 14 stopni, w w Bydgoszczy i Katowicach minus 18 stopni, a w Łodzi nawet minus 21 stopni.
To był jeden z największych mrozów w trzeciej dekadzie marca na tle historii pomiarów. Było nie tylko mroźno, ale też śnieżnie, bo białe krajobrazy utrzymywały się niemal w całym kraju. W Warszawie leżało 13 cm śniegu, w Łodzi 20 cm, a w Suwałkach nawet 35 cm. Chyba nie było osoby, która nie narzekałaby na pogodę.
Rok później nikt już o siarczystym mrozie i hałdach śniegu podczas witania kalendarzowej wiosny nikt już nie pamiętał, ponieważ upajaliśmy się wyjątkowo wczesną falą gorącego powietrza, które towarzyszyły błękitne niebo.
21 marca na ulicach miastach spotkać można było wielu tych, którzy postanowili powitać wiosnę bardzo skąpym odzieniem. Krótki rękawek i szorty dominowały, nie tylko wśród młodych ludzi. Nic dziwnego, ponieważ najwyższą odnotowaną temperaturą w naszym kraju były 23 stopnie w cieniu. Tak ciepło było m.in. we Wrocławiu, w Tarnowie i Lesznie.
W wielu miastach odnotowano najwyższą temperaturę w marcu od przeszło 40 lat. W niektórych przypadkach była to najwyższa temperatura w całej historii pomiarów. Na krzewach pojawiły się liście, zakwitły forsycje, a nawet niektóre drzewa owocowe.
Zdecydowanie najcieplejszy początek wiosny mieliśmy ostatnio w 1974 roku. 21 marca temperatura w Nowym Sączu w Małopolsce sięgnęła w cieniu 26 stopni, a we Wrocławiu 25 stopni.
W tym sezonie wiosna rozpoczyna się równie kapryśnie. Dopiero co było bardzo zimno i miejscami prószył śnieg, a już temperatura poszybowała w górę. Wczoraj (25.03) miejscami na południu i zachodzie kraju mieliśmy w cieniu 12 stopni.
Wielką zagadką jest to, co czeka nas w pierwszych dniach kwietnia. Prognozy jednego dnia wskazują na temperatury nieprzekraczające 5 stopni, a miejscami nawet opady śniegu, zaś drugiego dnia wolne od chmur niebo i nawet powyżej 20 stopni.
Nic dziwnego, że się denerwujemy, bo nawet meteorolodzy rwą włosy z głowy, na widok aż tak rozkapryszonych prognoz i to w kluczowym momencie, bo podczas Wielkanocy. Skąd takie wahania modeli pogodowych, na których swe prognozy opierają synoptycy?
To oczywiście ścieranie się ze sobą skrajnie różnych mas powietrza. O tej porze roku to zupełnie normalne zjawisko, bo zimne masy arktyczne jeszcze się w pełni nie wycofały, a już napływa dużo cieplejsze powietrze podzwrotnikowe.
Czasem wystarczy tylko zmiana ścieżki niżu atmosferycznego o kilkadziesiąt kilometrów, aby zamiast zimy panowała wiosna lub nawet prawie lato. Początek kwietnia przyniesie apogeum takiego kontrastu termicznego. I choć zdarzyć się może wszystko, my jednak mamy nadzieję, że pogodowa waga przesunie się w stronę ciepła.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.